wtorek, 16 lutego 2010

2010 luty: Wywiad z GuitarEdge

By Elliott Politte

Rockowa grupa 30 Seconds To Mars z Los Angeles powraca. Chłopcy powracają z nową płytą,. Poprzednia "A Beautiful Lie", wydana w 2005 roku osiągnęła w sprzedaży status płyty platynowej. Trio już nie mogło się doczekać nowego albumu. I oto jest, "This Is War". Płyta na nowo odkrywa zespół, który nie tylko koncentruje się na lepszym brzmieniu, wszystko dzięki współpracy takich sław, jak Mike "Flood" Ellis (producent, który miał swój wkład w płytę U2). Fundamentem płyty stali się fani grupy, których działalność jest bardzo widoczna. Trzeba jednak do doświadczenia zespołu dodać również nowy eksperyment, mianowicie pracę z wokalem grupowym. Takie podejście sprawia, że niektóre piosenki są po prostu epickie w niektórych dziedzinach, podobnie jest z tekstami - wszystko bez ranienia atmosfery i klimatu utworów. Wokal należy do lidera grupy Jareda Leto, który czasem staje również z gitarą wspomagającą. Gitara główna to z kolei Tomo Milicevic. Bogata atmosfera, mistrzostwo tonu gitary i mocny wokal sprawią, że nie tylko będzie się chciało słuchać albumu, ale również da się odczuć wszystkie drzemiące w nim emocje. 

Opowiedz mi o nowym albumie.
Tomo: Rzecz, którą zawsze chcemy zrobić nagrywając album, to wyrzucić każdy trick, jaki znamy i zaczynać całkowicie od początku, od zera. Trzeba tak postąpić dla własnego dobra, to wyeliminowanie wstrętu do siebie samego, uznanie wszystkiego tego, co jest trudne. Poważnie, to pozwala nam odkrywać i zapewnia, że się nie powtarzamy. Jesteśmy tego świadomi przez cały czas. Nie chcemy robić czegoś, co zostało już stworzone. To co słuchacie podczas odsłuchu "This Is War", 30 Seconds To Mars jest najprawdziwszą formą. Jest to najbardziej szczery, nieskrępowany i pewny siebie album, jaki stworzyliśmy w studio.

Jak pracowało się z Floodem w zespole?
Tomo: Praca z Floodem była niesamowita. Spotkaliśmy się z nim w Londynie, aby zobaczyć jaki możemy uzyskać klimat i od razu wiedzieliśmy. Czułem, że jest jednym z nas i wszyscy chcieliśmy tego samego. Jego życiowe osiągnięcia są dość bogate. Facet pracował z niektórymi z największych artystów wszechczasów. Kiedy wchodzi do studia, to niesamowite co dzieje się z tobą jako muzykiem. Twój związek z muzyką wchodzi na najwyższy poziom. Naprawdę pomógł nam zrozumieć, co chcemy osiągnąć, wielkie dźwięki bez wielkich technologii. W studio jest naukowcem - nauczył nas poziomów dźwięków oraz tego, jak budować brzmienie, a nie je tworzyć za pomocą programów. Skoncentrowaliśmy się na grze oraz tym, jakiego sprzętu użyjemy, aby osiągnąć to, co najlepsze.

Po przesłuchaniu końcowego produktu, co uznasz do grania za najważniejsze?
Tomo: Właściwie, linie basową, nie riffy gitarowe. Dla mnie najważniejszą jest linia basów w "This Is War". Ta linia, ta piosenka są najbardziej niezwykłe. Nie będzie mi dane grać tego podczas występów na żywo, więc będę mógł przyglądać się, jak robi to Tim [basista w trasie]. Jestem dumny z tej piosenki. Słuchając mądrze płyty, lubię dwie rzeczy. Lubię mistrzostwo Shannona w "L490", jeśli włączysz tą piosenkę na słuchawkach to naprawę możesz stracić głowę. Popadasz w niekończącą się podróż, przygodę. Shannon poprosił mnie abym dodał do niej od siebie pewną część gitarową, ale nie zrobiłem tego. Moją kolejną ulubioną piosenką jest "Alibi". Coś w niej jest, czego nie mogę opisać. Uderza w ciebie i musisz powiedzieć 'wow'.

Słyszymy wielu ludzi, którzy mówią o "czterech biegach", dlaczego wy wolicie "dwa biegi"?
Tomo: Cztery czy dwa, właściwie są takie same. "Cztery biegi" mają dodatkowo większe możliwości ataku oraz próg kontroli. Tylko to je różni. Nie obchodzi mnie to, co inni mówią; Przetestowałem obydwa i wiem, że "dwa" mają lepsze brzmienie. Od kiedy się do tego przykułem, nie mogę się oderwać, nie mogę bez tego żyć. Stanowić zaczęło to znaczną część moich życiowych dźwięków.

A teraz pytanie, na które odpowiedź czekają niektórzy artyści - czy masz sprzęt, który kiedyś zaginął, masz taką historię?
Tomo: Właściwie nie.  Nie jestem w stanie pozbyć się mojego sprzętu; zamiast tego cały czas powiększam moją kolekcję. Zakochuję się w każdym sprzęcie, nawet w takim, którego często nie używam. To byłby bardzo smutny dzień, gdybym musiał sprzedać jakąś część mojego sprzętu, by mieć pieniądze na jedzenie. Gdyby to jednak pewnego dnia się zdarzyło, wolałbym chyba głodować [śmiech]. Zawsze coś jest w zanadrzu.

Czy był taki decydujący moment w przeszłości, w którym powiedziano ci, że możesz zostać z tą pracą sam, na zawsze? 
Tomo: Byłem młodszy niż wam może się wydawać. Moja podróż z muzyką zaczęła się na wiolonczeli i miałem wtedy trzy lata. Rodzice wybrali dla mnie drogę wiolonczelisty. Wszystko zmieniło się, gdy pierwszy raz usłyszałem heavy metal. Przyjaciele pokazali mi Panterę i Metallicę. Uznałem, że ten styl przemawia do mnie najbardziej. Razem z przyjaciółmi założyłem zespół, byłem wtedy w 6. klasie. Zagraliśmy razem kilka wspólnych kawałków. Byłem bardzo podekscytowany gdy mieliśmy pierwszy raz zagrać przed publicznością. Przed wyjściem do publiczności, czułem się, jakbym miał za chwilę zagrać na wielkiej arenie, a wcale tak nie było [śmiech]. Po tym wydarzeniu nigdy nie odłożyliśmy w kąt naszych gitar. W domu nigdy nie było czegoś co mogłoby być za głośno. Wychodząc na scenę, patrząc w tłum, czułem jakbym grał dla 100 000 ludzi, a w rzeczywistości było tam może 20 osób. Tego dnia znalazłem się w niebie. Od tego momentu muzyka stała się dla mnie wszystkim, sprawiła, że dzisiaj jestem tym, kim jestem i zawsze będę. 

GuitarEdge
tłumczenie: mary

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu