Co tydzień przenosić was będziemy w niezwykłe umysły współczesnych artystów. MTV prezentuje "klatka po klatce", tutaj informacje z pierwszej ręki na temat najnowszych teledysków...
W zeszłym tygodniu daliśmy wam przedsmak wideoklipu 30 Seconds To Mars, "Kings and Queens". Teraz prezentujemy wnioski, jakie płyną z klipu oraz spojrzenie na niego od strony członków zespołu, Jareda Leto i Tomo Milicevica.
Inne klipy grupy zabrały nas w podróż po świecie, od Chin po Arktykę. I choć "Kings and Queens" ma z pewnością mniejszy zasięg międzynarodowy, to z pewnością nie jest mniej epickim klipem, jest wręcz filmowy.
W piosence czuje się specyficzną atmosferę. Trochę snu, mówi Leto. Wkrótce potem robi obserwację samotnie galopującego konia, który pojawia się we filmie. Biegnie ulicami Los Angeles w zwolnionym tempie. Najwyraźniej mamy tutaj do czynienia z surrealistyczną i fantastyczną wizją centrum LA.
Oczywiście, Leto później wyjaśnił, że pomimo konia, końcówka klipu robi również niesamowite wrażenie. Martwili się, że nie wszystko wyjdzie tak, jak trzeba. Mieliśmy czas tylko na trzy podejścia, wyjaśnia. W pierwszym koń poszedł bokiem, w drugim podejściu poszedł w inną stronę. Podejście trzecie? Doskonałe!
Pomimo stresu spowodowanego przez konia, robienie tego filmu było dobrą zabawą i Leto (który wyreżyserował klip pod pseudonimem Bartholomew Cubbins) uważa, że projekt upiększa terytorium. To było ekscytujące, mieć na chwilę prawo do tych przestrzeni publicznych... uzyskać własność i jeździć do woli po obu stronach ulicy.
I gdy "Kings and Queens" dobiega końca, widzimy grupę rowerzystów udających się nad molo w Santa Monica o wschodzie słońca - odpowiedni epicki wniosek do imponującego wideo.
źródło: http://www.mtv.com/
tłumaczenie: mary
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz