środa, 30 listopada 2011

2008: "Piosenki, które zmieniły moje życie"

Jared Leto opowiada nam o piosenkach, które jak twierdzi, zmieniły jego życie. 


SUNDAY BLOODY SUNDAY
U2
"Było coś niezwykłego w tej piosence, miała jakieś znaczenie. Dzięki temu miała przekonanie i słuszność istnienia, która naprawdę mi odpowiadała. Za tą piosenką kryło się znaczenie, była krew i dzięki niej obudziłem się na sztukę. Ta piosenka pokazała, że słuszne może być stawanie za swoim, oświadczenie tego, co chcesz robić".

 MOONSHADOW
Cat Stevens
"Moja mama słuchała dużo folkowej muzyki, jak Bob Dylan, Joni Mitchell i Cat Stevens, który przemawiał do mnie głośno i wyraźnie o czystej radości płynącej z muzyki. To jest bezgraniczne szczęście. Nigdy nie interesowała mnie pogodność płynąca z muzyki, ale uczciwość i ciepłe uczucie. Tak było w surrealistycznym czasie hipisów, w którym dorastałem, gdy można było śpiewać z dziećmi o halucynogennych rzeczach, jakimi były np. cienie księżyca".

ME AND MY ARROW
Nilsson
"Jest o chłopcu, który żyje w miejscu, gdzie każdy ma stożkowatą głowę. To jest genialne, pasjonujący zapis. Kompletnie artystyczne oświadczenie, trochę jak The Beatles z 'Yellow Submarine' i zostało zrobione przez dzieci. Jest facet śpiewający o siebie samym i swoim psie. Idą razem, napotykają przygody, idą do tej dziwnej ziemi. To wszystko przybrało dzięki szacie graficznej bardzo interesujący i zarazem halucynogenny zapis. Wywarło rzeczywisty wpływ na sztukę ludzi z mojego pokolenia".

EVERY BREATH YOU TAKE
The Police
"Kiedy byłem dzieciakiem, nie myślałem w stylu reggae, oni tylko brzmieli jak The Police, ale kiedy jesteś starszy, zdajesz sobie jasno sprawę, że w pewien sposób miksowali reggae. To genialny przykład tego jacy The Police są silni. Mają niezwykły sens swoich melodii, po prostu talent muzyczny. Potrafią sprawić, że piosenki ożywiają i oddychają. Tekst który jest jednocześnie prosty i mądry, w tym samym czasie jest... trudny. Sting jest niewiarygodny, używa wspaniałej i prostej metaforyki".

PLAINSONG
The Cure
 "Piękna i dręcząca, miażdżąca melancholia, stworzona jednak dla szerszej publiki. Naprawdę ją lubię. Miała duży wpływ na moje pisanie piosenek. Ostatecznie, to co kocham w The Cure, to emocjonalność. A to z pewnością jest zawarte w głosie Roberta Smitha. Twórczość niekonwencjonalna, ale choć brzmi nieco przygnębiająco, to jest piękna, za samo wyrażanie się w taki, a nie w inny sposób".

BABA O'REILLY
The Who
"Rzecz z The Who jest taka, że ich twórczość była bardzo okazała, natychmiastowa, surowa, ale mieli również momenty instrumentacji masowej i eksperymentowania. Mieli elementy popowe, chociaż wtedy gdy ich słuchałem nie. The Who było smutne, buntownicze. A w tej piosence po prostu dostałem wszystko, czego wtedy chciałem".

WHOLE LOTTA LOVE
Led Zeppelin
"Led Zeppelin otworzyli mi oczy, co było dla mnie prawdziwą okazją do obcowania z muzyką. 'Whole Lotta Love' - podsumowało pracę zespołu, jak było ciężko i daleko. Myślę, że pokazali piękno rocka. Ogromna ilość energii i kiedy pierwszy raz usłyszałem Led Zeppelin, to pierwszy raz poczułem, że muzyka może przeć do przodu takim dumnym krokiem i radosnym podnieceniem, jakie bez wątpienia Led Zeppelin posiada".



Jared również uwielbia:

The Beatles - Yellow Submarine
Depeche Mode - Personal Jesus
The Smiths - This Charming Man
NWA - Fuck Tha Police
The Beatles - I am The Walrus
U2 - I still haven't found what I'm looking for


Wstydzi się: Time after time Cyndi Lauper
"Kiedy byłem dzieckiem, w sąsiedztwie mieszkała punkowa dziewczyna, ale byłem zawsze zbyt nieśmiały żeby do niej zagadać. Miała w zwyczaju śpiewanie tej piosenki, gdy wracała ze szkoły do domu na piechotę. Fakt, że po tym całym czasie i tym, że śpiewała to Cyndi Lauper w 1980 roku, udowadnia, że jest to niesamowita piosenka. I nawet gdybym zaśpiewał ją podczas rockowego koncertu, każdy powiedziałby, że to wspaniała piosenka. Fakt, że jest trochę 'babska' i dlatego mi za nią wstyd". ;)






...:::KERRANG!:::...


 
***tłumaczenie: mary

wtorek, 29 listopada 2011

"Kopem w..." 2008


Lider tej kapeli mógłby wystąpić w telewizyjnym programie "Jak oni śpiewają", i pewnie zostałby jego zwycięzcą. Tak jak jego uczestnicy, także Jared znany jest przede wszystkim jako hollywoodzki aktor. Ale nie wszyscy wiedzą, że parę lat temu razem z bratem Shannonem założył kapelę 30 Seconds To Mars. I lepiej nie pytać go o jego filmy, gdy jest akurat w trasie z zespołem! Bo Jared oddziela swoją karierę aktorską od muzyki. Nie chce być posądzany o to, że wykorzystuje sławę do promowania swojego zespołu. Jednak nie musi się o to martwić. Zarówno w jego rodzinnych Stanach, jak i ostatnio w Europie, furorę zrobił hit "The Kill", pochodzący z drugiej płyty zespołu "A Beautiful Lie". To historia życia, miłości, śmierci, bólu, radości, namiętności. Spojrzenie na życie kogoś, kto stoi na rozstaju dróg - opowiada z zaangażowaniem Jared o swojej muzyce i tekstach. To brzmi jak emo! I niektórzy łączą grupę 30 Seconds To Mars z tym popularnym nurtem w muzyce rockowej. Utwory Jareda i jego zespołu, to (jak niektórzy określają) 'emocjonalny czad'. Dlatego również fani podchodzą emocjonalnie do ich twórczości. Wielu z nich robi sobie nawet tatuaże z symbolami, których używa zespół. Tymi samymi także, jakie wytatuowali sobie bracia Leto - To dla nas największy komplement! - komentuje Jared. Te symbole można zobaczyć w logo zespołu, tak zwanej "Pieczęci Feniksa". Muzycy 30 Seconds To Mars mają świetny kontakt z fanami. Czasami aż za bardzo. Po jednym koncercie w marcu, Jared postanowił przyjść prosto ze sceny do miejsca, w którym miało się odbyć rozdanie autografów. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i kilkutysięczny tłum ruszył szturmem na swoich idoli. Ktoś niechcący kopnął Jareda w twarz i muzyk wyszedł z tego ze złamanym nosem. Podczas tej samej trasy występował jakiś czas jeszcze z podbitym okiem. Skąd to limo? Nie mam pojęcia. - Odpowiada obojętnie. - Chyba na scenie coś sobie zrobiłem. - To się nazywa zaangażowanie.



***źródło: Bravo

Jared Leto w 'Rozdziale 27' - wywiad 2008

Jared Leto w "Rozdziale 27"

Aktor przybrał 30 kilogramów do roli Marka Davida Chapmana, mężczyzny który zastrzelił Johna Lennona 

Rola zabójcy:  Jared Leto stwierdził, że zagranie Marka Davida Chapmana w 'Rozdziale 27' było dla niego prawdziwym wyzwaniem: "Musisz zrozumieć człowieka, którym się stajesz". 
Pomimo, że zaczął swoją karierę, jako młodzieńczy obiekt pożądania w serialu 'Moje tak zwane życie', nie poszedł drogą serialowej próżności. Projekty w jakie się angażował były zawsze niezwykle ambitne i można powiedzieć, że 'wyrobiły mu nazwisko'. Nie znaczy, to również, że rola brzydkiego, jest lepsza.
Filmowa brzydota Jareda Leto zaczęła się w 'Podziemnym kręgu', gdzie jego anielskie oblicze zostało zrównane z ziemią i pokryte bliznami.  W 'Requiem dla snu' w jego ramię wdało się zakażenie, było całe sine i ropiejące, trzeba było je amputować. I w reszcie w 'Samotnych sercach' przybrał maskę agresywnego i nikczemnego zabójcy, noszącego przez swoją pogłębiającą się łysinę, perukę. 
Dla pewności: nie wszystkie role Jareda Leto są szpetne i bolące dla oczu. Jest bowiem 'Aleksander', a w nim marzyciel Hefajstion, dla jednych ten, który przyczynił się do upadku imperium.
Nie ma pytań, co do tego, że Jared może wypełniać przysługę jakiś maniaków, którzy napawają się oszpecaniem innych, zarówno z zewnątrz, jak i w wewnątrz. 
Tak więc, czy Jared z łatwością podejmuje się kolejnych wyzwań i łatwo podejmuje decyzję o swoich filmach, bo lubi w nich grać? Nie do końca. "Prawdopodobieństwo, że zainteresuję się jakimś filmem musi nieść za sobą jakieś większe wyzwanie i stwarzać niezwykłą okazję do tego, by móc iść w jednym kierunku, albo drugim". 
Co do wyzwań, wydaje się być wręcz ekstremalną rola w ostatnim filmie Jareda, 'Rozdziale 27'. Na potrzebę roli zabójcy Johna Lennona, przybrał 30 kilogramów, by jego chude ciało zmieniło się w zakalcowate ciało Marka Davida Chapmana. Po skończonych zdjęciach do filmu, nadwaga tak dała mu się we znaki, że nie mógł normalnie chodzić. Często na planie, szczególnie w ostatnich ujęciach, towarzyszył mu wózek inwalidzki, by mógł w nim usiąść i przemieścić się z miejsca na miejsce. 
Na chwilę obecną to jest twoja najbardziej dramatyczna przemiana?
"Nie sądzę, by była ona najrozsądniejszym wyborem", przyznaje. "Mój przyjaciel chciał ostatnio również przybrać na wadze, na potrzeby filmu. Stanowczo mu to odradziłem. To, że możesz pozbyć się zbędnych kilogramów, nie oznacza, że nie będą one dawały o sobie nigdy więcej znaku".
Szybkość przyrostu wagi Jareda przyprawiła go o podagrę. Porady lekarzy były takie, że ma natychmiast zaprzestać ciągnięcia dalej swojego projektu. Ze względu na bardzo wysoki ponad normę poziom cholesterolu kazali mu również przyjmować Lipitor - lek stosowany w celu obniżenia ryzyka udaru, zawałów serca, schorzeń mięśnia sercowego, czy choroby wieńcowej. W rzadkich przypadkach lek ten może powodować również niewydolność nerek. Ale Jared odmówił zarówno przyjęcia tego leku, jak i natychmiastowego zaprzestania przemieniania się w Marka Davida Chapmana. Jak stwierdził: "Wejście w skórę Chapmana pozwoliło mi go lepiej zrozumieć". Inny komentarz do tej przemiany brzmiał tak: "Pierwsza strona scenariusza nie powiedziała mi 'zyskujesz 30 kilogramów i jesteś nieszczęśliwy przez dwa miesiące', ale kiedy zacząłem swoje poszukiwania w celu lepszego zgłębienia życia tego człowieka, zdałem sobie sprawę, że jego psychika musiała być niezwykle smutna. Nie tylko przez wygląd jaki posiadał, lecz sama w sobie".
Jared obecnie spędza więcej czasu w trasie koncertowej ze swoim zespołem 30 Seconds To Mars, niż na planie filmowym. Zaprawia swoje odpowiedzi spontanicznymi potępieniami morderczej społeczności fanów Chapmana. Jednak jako aktor, odłożył takie orzeczenia. "Ponieważ nieszczęśnik, trudno to słyszeć, ale był ludzki. Była to osoba bardzo chora i niezrównoważona. Jeśli jesteś aktorem i grasz, to nie grasz potwora. Albo co najmniej, nie wiem, jak to robić. Musisz zrozumieć działanie człowieka, bo nim na chwilę się stajesz".
Oprócz przemiany ciała, Jared zmienił również swój głos do echa Chapmana, niesamowicie uprzejmego zaciągania samogłosek z Południa. "Bardzo dusił się w sobie, co można było usłyszeć w jego głosie", stwierdza Jared. "Wszystko w nim zostało w jakiś sposób zamknięte, włączyły się blokady. Wypowiadał się skąpo, prawie szeptem, nawet jego gardło nie było swobodne. Był w dziwny sposób bardzo uprzejmy, dystyngowany. Trudno było pomyśleć o nim, jak o kimś, kto popełnia taki przerażający i podły czyn".
Jared wszystko to opierał na wywiadach z Chapmanem, którego wyrok z 20 lat zmieniono na karę dożywotniego pozbawienia wolności, w więzieniu Attica blisko Buffalo, N.Y. Nagrania monitoringu starszego bibliotekarza dowodzą, że aktor odwiedził rodzinne miasto Chapmana, Decatour. "Zagłębiałem się w to miejsce godzinami. Nie znajdziesz dzisiaj nikogo takiego, kto mówi w ten sposób i zachowuje się w ten sposób. To ktoś z innej epoki, kto zagubił się w swojej własnej czasoprzestrzeni".
Chapman posiadał wiele obsesji, nie tylko na punkcie Lennona i The Beatles, ale również 'Buszującego w zbożu' i 'Czarnoksiężnika z Oz' - obie historie ludzi, którzy dryfują po świecie, nie mogąc go zrozumieć. Jared Leto gra Marka Davida Chapmana, który wydaje się być jak dziecko: w swojej nieśmiałości, gwałtownych wściekłościach, nie mówiąc już o niezdrowym przywiązaniu do wykonawcy muzyki pop. 
(Tytuł książki J.D.Salingera "Buszujący w zbożu" ma 26 rozdziałów. Film, to 'Rozdział 27', ponieważ Chapman uważał, że kieruje się zgodnie z zasadami spisanymi na kartach papieru).
Następnym filmem Jareda Leto, jest projekt Jaco van Dormaela, 'Mr. Nobody' - surrealistyczna podróż odyseją, w której Jared wcielił się w 12 wersji tej samej postaci (w tym w 117 starca i neandertalczyka). Wśród tych osób dramatu, zaskakujące jest, że Jared gra tam normalnego mężczyznę. 
"Nie grałem narkomana ani psychopaty, ale jeden z charakterów praktycznie ożenił się z dziećmi, a nie ze swoją żoną. Granie ojca było dla mnie czymś najbardziej przerażającym. Nie wiedziałem jak sobie z tym poradzę".




...:::LOS ANGELES TIMES:::...





tłumaczenie: mary
 

poniedziałek, 28 listopada 2011

MTV EMA 2008

Noc 6 listopada 2008 upłynęła pod znakiem nagród MTV EMA 2008. 

Największymi wygranymi wieczoru była grupa 30 Seconds To Mars i jej leader Jared Leto. Muzycy zgarnęli statuetki za Najlepszy Zespół Rockowy i Najlepszy Teledysk do piosenki "A Beautiful Lie".


Zdjęcia:


Jak można zauważyć pojawili się w niecodziennych strojach, bo w koszulkach promujących nowego prezydenta - elekta, Baracka Obamę. Wzbudzili tym nie małe poruszenie wśród zebranych.

Również 2 statuetki powędrowały w ręce "wielkiej powracającej" Britney Spears. Piosenkarka została uznana za Najlepszą Artystkę. Jej ostatnia płyta "Blackout" została uhonorowana jako Najlepszy Album. Szkoda, że Brit nie mogła pojawić się na gali, ale zatrzymały ją obowiązki związane z przygotowaniami do wydania nowego krążka "Circus".

Oto lista zwycięzców:

Najbardziej uzależniający kawałek - Pink "So What"
Najlepszy występ na żywo - Tokio Hotel
Najlepszy artysta rockowy - 30 Seconds To Mars
Album roku - Britney Spears "Blackout"
Debiut roku - Katy Perry
Teledysk roku - 30 Seconds To Mars "A Beautiful Lie"
Artysta Wszech Czasów - Rick Astley
Najlepszy Artysta r&b i hip hop - Kanye West
Nagroda artystów - Lil Wayne
Artysta roku - Britney Spears
Nagroda specjalna "EMA Ultimate Legend" -Paul McCartney
Najlepszy artysta europejski - Emre Aydin (Turcja)

Jared Leto pobił fana - 2008

Zarówno w filmach, jak i w muzyce Jared Leto pozostaje niespokojnym duchem. Niestety, jego nieokiełznana natyra daje o sobie znać również w rzeczywistości. 6 lutego artysta w trakcie koncertu swojego zespołu 30 Seconds To Mars w londyńskiej sali Hammersmith Apollo brutalnie uderzył mikrofonem w głowę jednego z fanów. Co gorsza, w jego przypadku to już recydywa. W maju ubiegłego roku Leto zaatakował fana podczas festiwalu Pinkpop w Holandii. Wstyd!
Źródło: Bravo



Jest słodki, przystojny i całkiem fajnie śpiewa, ale Jared Leto bywa też agresywny. Zwłaszcza na koncertach i zwłaszcza w stosunku do fanów. Zobaczcie o co chodzi!

W czasie koncertu w jednym z klubów na londyńskim Hammersmith Jared Leto bardzo wczuł się na scenie. Wokalista tak bardzo zapomniał się w muzyce, że dość gwałtownie zareagował na dotyk jednego z fanów. W złości mocno zdzielił go/ją mikrofonem. 

Można by było Jaredowi wybaczyć, gdyby to był pierwszy taki przypadek, ale niestety nie był. Wokalista 30 Seconds To Mars już wcześniej uderzył namolnego fana. Pytanie tylko: po co włazi w tłum skoro ma zamiar bić swoich fanów? 
Inne źródło plotek: kotek.pl


 Jest z tego 'zajścia' filmik. Tutaj link:






Ile jest prawdy w tym, co pisze pisemko typu 'Bravo' bądź strona plotkarska, pewnie nigdy się nie dowiemy. Zwłaszcza, że ten podany przez kotka filmik tak naprawdę dużo nie pokazuje. Przytoczymy fragment jednego komentarza pod artykułem kotka: "OMG.. Kotek chyba nigdy agresji nie widział.."
 - mary&alice

niedziela, 27 listopada 2011

'Tele Tydzień' krótko o Jaredzie Leto - 2008

Jared Leto
Niespokojny duch

Lubi mocne przeżycia. Gdy w coś się angażuje - to całym sercem. Do roli uzależnionego od heroiny Harry'ego Goldfarba w "Requiem dla snu" schudł 13 kilogramów, dochodząc do tak niskiej wagi, że w każdej chwili mógł zemdleć na planie. Za to do roli w "Rozdziale 27" przytył 30 kilogramów, ryzykując poważne kłopoty kardiologiczne. Spala się na scenie jako wokalista i gitarzysta zespołu 30 Seconds To Mars. Skok w tłum szalejących fanów przypłacił złamaniem nosa i poturbowaniem. Nie przerwał jednak trasy koncertowej. A krytyków, którym nie podoba się muzyka zespołu, straszy kijem bejsbolowym.

Chętnie pojawia się na scenie wystylizowany na Księcia Ciemności.






Jared Leto i Cameron Diaz

Szczęśliwa dziewczyna Cameron Diaz spotykała się z gwiazdą filmu "Rozdział 27", Jaredem Leto przez 4 lata, ale do ślubu nie doszło.
Cameron i Jared Leto spotykali od 1999 roku i pomimo nieustannych pogłosek, że byli bliscy małżeństwa, para nie chciała jednak tego samego. Cameron zaprzeczyła, że bardzo pragnie poślubić aktora i muzyka, lat 37, mówiąc:
Hollywoodzkie małżeństwa są notorycznie krótkie, a ja nie chcę być kolejnymi danymi statystycznymi.
Małżeństwo to piękna rzecz. Uwielbiam patrzeć na dwoje ludzi, którzy decydują poświęcić wzajemnie swoje życia. Bardzo chciałabym być z kimś w takich stosunkach, jak moi rodzice, ze zrozumieniem i jego wymianą. Jestem w trakcie szukania kogoś, z kim będę zgodna, kto będzie myślał tak samo jak ja i podzielał moje poglądy.
Smutne, że Jared nie był właśnie tym człowiekiem.






***tłumaczenie: mary

"Rockowa wojna" 2008

Jared Leto jest złodziejem?
Tak uważa Jimmy Urine, lider zespołu Mindless Self Indulgence! Twierdzi on, że ukrywający się za chustką i dużymi ciemnymi okularami Jared pojawił się na koncercie Mindless Self Indulgence i robił notatki, które później mają mu pomóc ukraść styl kapeli. Na następnym koncercie Jimmy oświadczył ze sceny:
- Hej, Jared! Ja cię k...a zabiję! Kiedy 30 Seconds To Mars zacznie brzmieć i wyglądać jak 30 Seconds To Mindless Self Indulgence, wszyscy będziemy wiedzieć dlaczego!




Mindless Self Indulgence 
&
Jimmy Urine


 Jared Leto



*** To krótkie 'coś' (bo artykułem tego nie można nazwać), pojawiło się w pisemku 'Bravo', także czy to była prawda (z tymi notatkami zwłaszcza), to trochę wątpimy.

środa, 2 listopada 2011

Kerrang! 2008: Give It A Name

Wokalistka Paramore, Hayley Williams “zsiusiała” się w spodnie przy perspektywie występu na festiwalu ‘Give It A Name’. Oto inni ludzie, którzy są równie podekscytowani tydzień przed występem…
 30 SECONDS TO MARS

PAN LETO BĘDZIE TUŻ OBOK GLASSJAW, BILLY TALENT I THE AUDITION…
 Jakie to uczucie, bycie częścią Give It A Name?
 Jared Leto (wokal / gitara): „Absolutnie fantastyczne. Naprawdę cieszymy się, że możemy tutaj powrócić. Dla nas to dobry pretekst żeby odwiedzić UK raz jeszcze. Mieliśmy takie okazje pół roku temu i rok temu. Więcej niż wszystko znaczy szansa podziękowania i pożegnania, dla każdego, kto był tak oddany, kto nas wspierał i mógł być częścią naszej ostatniej płyty. Taka druga strona medalu”.

Zapadniecie w hibernację na jakiś czas?
 „Zamierzamy nagrać nową płytę w niedalekiej przyszłości, więc będziemy przesiadywać na pisaniu i nagrywaniu. Możemy powrócić ‘kiedyś’, w tej chwili naszym priorytetem jest tworzenie nowej muzyki”.

W efekcie zafundujesz fanom dodatkowe sceniczne występy?
„Zawsze próbujemy iść w górę z czymś pasjonującym i przyjemnym dla ludzi, którzy płacą swoje, często ciężko zarobione pieniądze i przychodzą by zobaczyć nasze widowiska. Ale również próbujemy robić to dla siebie. Z pewnością staramy się o coś wyjątkowego i na miarę ‘Give It A New Name’.

Jaka jest szansa, że zaczniecie robić więcej niż sesje rozdawania autografów?
 „To jedna z rzeczy, które próbujemy odnaleźć w swoim życiu, a wtedy będziemy robić to choćby nie wiem, gdzie się znaleźliśmy. To stało się już częścią 30 Seconds To Mars, tego doświadczenia. Z pewnością próbujemy nie liczyć wszystkich pozdrowień. Czegoś takiego jak serdeczność ludzka się nie liczy. Ciężko czasem robić dużą liczbę rzeczy, zwłaszcza gdy gramy w miejscach o powierzchni Earl Court”. (rodzaj sądu) 

 Dlaczego jest to dla was takie ważne?
 „Jednym z głównych powodów, dla których kontynuujemy tą podróż jest zainteresowanie i ciekawość naszych fanów. Oni są dla nas prawie jak rodzina. Są ludźmi, którzy postanowili być tego częścią. Dla mnie to niewiarygodne doświadczenie, spotkać się z nimi nawet tylko na moment. Nawet po 10 latach bycia w tym zespole, jestem wciąż dumny z tego, że tak wiele ludzi na całym świecie interesuje się tym, co robimy”.

W przeszłości przeprowadzałeś zespół przez tłumy, tuż po występie by rozdać wszystkim zebranym autografy. Czy to nie jest zbyt duże ryzyko, wziąć to wszystko na siebie?
"Nie, ani trochę. To kolejna odsłona sposobu do świętowania z naszymi fanami i naszą muzyką. To był sposób na nas, by połączyć się z każdym z osobna, na totalnie innym poziomie. Dla nas to nie jest wielka sprawa, jesteśmy jak rodzina".

Jak to jest grać z innymi zespołami na tej samej scenie, nie możecie się doczekać?
"Mamy naprawdę silne relacje z paroma zespołami, z którymi zdarza nam się grać. Dzieliliśmy doświadczenia z trasy z paroma zespołami i z paroma zespołami jesteśmy przyjaciółmi. Dla nas to zaszczyt móc grać na tej samej scenie z nimi. Jesteśmy w niemalże rodzinnych stosunkach z chłopakami z Glassjaw. Byliśmy razem w trasie z Billy Talent jakieś 4 lata temu... ale również to bardzo ekscytujące zobaczyć zespoły takie jak The Audition. Myślę, że to naprawdę fantastyczne doświadczenie dla każdego z nas."

Jaka była najdziwniejsza rzecz podczas waszego występu?
"Dawaliśmy ostatnio koncert w Południowej Afryce i kiedy byliśmy na scenie, przed blisko 30 000 ludzi, wyłączono prąd. To zdarza się tam tak często, że nie było to specjalnym zaskoczeniem. Byliśmy w połowie grania The Kill, gdy to się stało, ale najzabawniejsze jest to, że tłum dokończył piosenkę bez nas i naszych instrumentów. Czasami to niezwykłe, jak coś co wydaje się być katastrofą może przerodzić się w naprawdę magiczny moment".

Twoim zdaniem, co jest znakiem naprawdę dobrego show, zwłaszcza jeżeli chodzi o bycie najważniejszym punktem festiwalu?
"Ostatnio byliśmy na Coachella Festival w Los Angeles, i co było zabawne, to to, że występy, o których każdy rozmawiał, były głównie zespołów, które zaistniały jakieś 20 albo 30 lat temu, tak jak Roger Waters i Pink Floyd. To jeden z zespołów na którego twórczości upłynęła moja młodość i myślę, że sposób, w jaki oni wiążą talent muzyczny i zdumiewające teksty piosenek, jest czymś co czyni ich występy wielkie same w sobie. Kiedy masz zespół, który gra niesamowitą muzykę, wtedy czysta siła wystarczy, by czynić całe to doświadczenie czymś specjalnym.






Słowa: Ryan Bird & Dan Slessor
Zdjęcia: Ashley Maile

***tłumaczenie: mary

Szukaj na tym blogu