czwartek, 30 kwietnia 2009

2009/04/29

By James Montgomery

30 Seconds To Mars ciężko pracują, więc nie musicie się obawiać, że Jared Leto i spółka odłożą w kąt nowy album i nigdy o nim nie usłyszymy. Oni ciężko przykładają się do swojej pracy i będzie to więcej niż tylko dźwięk.
Oto jedna z rzeczy, której zapewne nie wiedzieliście o Jaredzie Leto: jest wielkim obściskiwaczem ;)
Odkryłem to w ten poniedziałek, kiedy miałem okazję spędzenia popołudnia w raczej niezwykłym domu Leto w L.A. z całym 30 Seconds To Mars. Zaczęło się od delikatnego uścisku, nie mniej niż dziesiątki razy. W salonie na górze, na dole przy basenie, w pokoju nagrań jego studia... Leto był tam, czekając na mnie z wyciągniętymi rękoma. Poważnie, to wyglądało jak odwiedzanie mojej babci, jeśli moja babcia:
A) ma zdecydowanie postmodernistyczny design
B) przyjaźni się z Kanye Westem.
Gdybym powiedział, że było to najbardziej surrealistyczne popołudnie w całej mojej karierze, byłoby to niedopowiedzenie epickich rozmiarów proporcji. I to było zanim Leto kazał mi usiąść i wpatrywał się we mnie tymi stalowoniebieskimi oczami, klepał moje kolano i dał mi prezent: stalowe pudełko owsianki (od kiedy zażartowałem na blogu, że chce wszystkim pozabijać, wysyłanymi okrągłymi ciasteczkami do redakcji informacyjnej MTV). Oh, i sfilmował tą wymianę, do filmu nad którym pracuje i na którym się podpisałem.
I to przenosi mnie do kluczowego punktu tego tygodnia: Jared Leto jest nie tylko niestrudzonym przytulańcem i zamyślonym darczyńcą prezentów, on jest również zupełnie szalony... w najlepszym znaczeniu tego słowa.
Pomimo, iż w ubiegłym roku nad głową Leto wisiał proces sądowy na kwotę 30 milionów dolarów (proces został ustalony godzinami, tuż przed podpisaniem ugody), zamknął się na 18 godzin w dziwnym futurystycznym studio z pozostałymi członkami 30 Seconds To Mars - bratem Shannonem i gitarzystą Tomo Milicevicem - zbudował i sfinansował całkowicie z własnej kieszeni, pracując nad super-ambitną i zdecydowanie dziwną, dalszą częścią 30 Seconds To Mars, częścią przełomowego albumu z 2005 roku, 'A Beautiful Lie'.
Zaczęli współpracować z Flood'em (U2, Nine Inch Nails, Killers), by produkował i radził im, nawet projektując studio do jego dokładnych specyfikacji. (W pewnym momencie tej wycieczki, Leto zatrzymał się i syntezator dźwięku wielkości lodówki: "To ten sam, który Flood użył dla Depeche Mode", uśmiechnął się promiennie. "Musisz być znawcą żeby umieć na tym grać".) Zmusili Kanye do zagrania i zaśpiewania w piosence. Mieli w swoich rękach R.S.V.P. - jedyny taki "eksperyment dźwięku", zaprojektowany do eliminacji szeptów, szmerów, okrzyków ze ścieżek. I tworzyli (redagowane w domu Leto) film dokumentujący historię narodzin kolejnego albumu.
Do porozumienia doszło w tym tygodniu, ale zespół i tak działał bez zgody wytwórni - niewzruszony plan dystrybucyjny, do którego Leto dążył składając wcześniej wierne zapewnienia, że ludzie i tak usłyszą ten album, nawet jeśli mieliby chodzić "od drzwi do drzwi, żeby go sprzedać". Ten album, z piosenkami długimi na osiem minut i syntezatorem Tangerine Dream, jest sfinansowany przez samych muzyków, zupełnie nieskazitelny i nienaruszony przez nikogo, poza wąskim gronem z otoczenia Leto (i może Brandon Flowers). I to jest - przez Leto i pozostałych członków jego zespołu 'posiadanie własnego wstępu' - album jest ogromnie inny niż ostatni, gdzie głównym punktem było wyobcowanie fana, stające się bliską pewnością.
Zasadniczo, czy Leto stworzył najbardziej ambitny czy najbardziej fatalny album jeszcze nie możemy ocenić. Przełknął swoją dumę i znalazł sposób, aby już wkrótce podzielić się swoim dziełem. I robi to, ponieważ tego chce.
Czy nie powinniśmy mieć więcej rockowych gwiazd jak w tym przypadku? Każdy album nie powinien być skokiem wiary, próbą woli, ryzykiem znaczących rozmiarów? Czy nie świadczy to o wielkości stworzonej sztuki? Jared Leto rozumie większość z tych bzdur, błahostek, ale być może jest on również najbardziej prowadzoną, skupioną i wręcz nieustraszoną gwiazdą rocka, jaką kiedykolwiek spotkałem. I jego zespół, długo wyśmiewany i ignorowany idzie tą samą drogą: osiągnęli kryzys studia, podczas gdy nikt nie patrzył walczyli, chociaż nie było widać żadnego realnego końca. Pracowali nad głęboko osobistym, kompletnie zachowanym w naturalnym stanie dziełem sztuki. To bardzo dzielne z ich strony, i to się chwali.
Oczywiście mam w pamięci wszystko z tego jednego popołudnia, spędzonego z 30 Seconds To Mars w domu Leto. Nie słyszałem ani jednego singla z ich nowego albumu - słuchałem tylko ich, rozmawiałem, mogłem przyglądać się jak przebierają palce w postrzępionych brodach, przecierają przekrwione oczy. Nie mam pojęcia jak album się ułoży... jeśli kiedykolwiek to nastąpi.
Ale wiem, że chciałbym aby istniało więcej takich ludzi jak Jared Leto, tworzących muzykę. Potrzebujemy więcej tak umysłowo chorych, super skupionych ludzi, którzy zarzucają sobie na plecy ładunek, ryzykują i tworzą sztukę. To jest coś, co powinniśmy oczekiwać ze strony każdego zespołu, który kochamy. Już prawie żaden z nich nie jest tak dzielny (albo szalony) żeby spróbować czegoś takiego.
Jared Leto jednak jest. I nie mogę się doczekać, by zobaczyć jak te wszystkie sprawy się ułożą. Katastrofa albo tryumf, w końcu przynajmniej próbował. Mocniej. I przytulał, nawet mocniej :)



***źródło: http://www.mtv.com/
***tłumaczenie: mary

środa, 29 kwietnia 2009

2009/04/28 30 Seconds To Mars rozmawiają z fanami - 'The Summit'

By James Montgomery

Frontman 30 Seconds To Mars, Jared Leto powiedział "The Summit pozwoli fanom uczestniczyć w nowym materiale.
LOS ANGELES - myśleliście pewnie, jak bardzo odpowiednim miastem jest dla Jared Leto. Ostatnie dwa dni były bardzo śmieszne, zdumiewające nawet według jego standardów.
W niedzielę on i członkowie jego zespołu 30 Seconds To Mars, gościli na "The Summit", zaaranżowanym spotkaniu fanów przy klubie The Avalon w Hollywood... tak oto zarysowało się z grubsza 1000 zwolenników z całych Stanów i Europy (liczba ta byłby może bardziej imponująca, gdyby zespół ogłosił spotkanie wcześniej, niż w zeszłym tygodniu).
Minionego poniedziałku 30 Seconds To Mars odpowiadali na czacie wideo MySpace na pytania od ponad 700 000 przyjaciół (przypuszczalnie tych, którzy nie mogli dotrzeć na zlot). I zaprosili MTV News do swojego domu w L.A. abyśmy zobaczyli jak to wszystko wygląda. 
Gdy będziemy mieć więcej informacji o 30 Seconds To Mars w ciągu nadchodzącej doby, będzie to po raz pierwszy najwięcej co zdobędziemy w ciągu 48 godzin.
"Czat na MySpace był w pewnym sensie piękną katastrofą", zachichotał Leto. "W pewnych momentach był naprawdę zabawny i niewiarygodny. Może też niezgrabny, ale zawsze tak się dzieje, gdy podejmuje się takie wyzwania, gdy podejmuje się gości. Było parę pytań twarzowo-włosowych... Trochę przypominali mi [odnośnie włochatych członków zespołu Shannona Leto i Tomo Milicevica] Che Guevara i Elvisa Costello siedzących po mojej prawej stronie".
"W porządku, rozumiem aluzję", śmiał się Milicevic, szarpiąc za brodę. 
Co do "Szczytu" zespół nie mógł być bardziej szczęśliwszy.
Początkowo Leto kombinował jak można by lojalnych fanów zaangażować w tworzenie nowego albumu zespołu (niezwykle chorobliwie), później zmieniło się to w: legalny eksperyment nagrywania z udziałem i kontrolą tłumu fanów. 30 Seconds To Mars zaczęli używać nowego instrumentu, jakim stała się publiczność. Leto zobowiązał wszystkich uczestników do dochowania tajemnicy, ale zdecydował się wyjawić nam niektóre szczegóły.
"Szczyt... był eksperymentem w dziedzinie naszego procesu nagrywania i jednocześnie próbą pogłębienia naszych relacji z rodziną fanów na całym świecie", wyjaśnia. "Robimy to często i szukamy sposobów, aby pozbyć się granic. Pomyśleliśmy 'Czy nie wspaniale byłoby zaprosić świat, do wzięcia udziału w trzecim albumie 30 Seconds To Mars?"
"Było parę rzeczy [których spróbowaliśmy] z eksperymentami dźwięku, które nam totalnie nie wyszły - używając grupy jako instrumentu", ciągnął dalej. "Zrobiliśmy wszystko, począwszy od perkusyjnego brzmienia a skończeniu na dźwiękach szeptanych. Było to trochę inne, niż zaproszenie ponad 1000 ludzi, by śpiewali refren piosenki. I ci ludzie, którzy stali się częścią tego wszystkiego, będą również częścią następnego albumu 30 Seconds To Mars... to była dość prosta i najlepsza rzecz, jaką zrobiliśmy jako zespół".
I kiedy fani będą mogli usłyszeć swoje arcydzieło? Cóż, Leto nie ujawnił tych informacji, ale powiedział, że będzie dużo miejsca dla tych wrażeń na nowej płycie... ponieważ w ciągłym ruchu i pracy nad albumem przez rok, to trochę zajęło.
"Najdłuższa piosenka ma coś około ośmiu minut. Najkrótsza prawdopodobnie pięć... Nie myślę żebyśmy mieli choć jedną poniżej pięciu minut, to z pewnością", powiedział. "Myślę, że wykonaliśmy naprawdę dobrą robotę, goniąc za uczuciem i kończąc piosenki, w taki sposób aby miały prawo pójść tam gdzie poprowadzi je los i tam gdzie będą chciały iść. Piosenka dyktuje warunki i pracowaliśmy nad kolekcją piosenek przez 12 miesięcy, więc znamy je dość dobrze".


***źródło: http://www.mtv.com/
***tłumaczenie: mary

2009/04/29: 30 Seconds To Mars o porozumieniu z EMI

MTV Exclusive:

By James Montgomery


30 Seconds To Mars rozmawiają o porozumieniu z EMI
"Postanowiliśmy, że najlepszą rzeczą będzie ponowne połączenie sił i posunięcie się do przodu", mówi frontman zespołu, Jared Leto dla MTV News

Jak sam zespół przyznaje byli w stanie 'wojny' z Virgin Records/EMI Music przez prawie rok do teraz, zamknięci pomiędzy 30 milionami dolarów, za niedotrzymanie warunków umowy. Wydawało się, że to ich zatrzyma, że będą musieli zawiesić swoją działalność, oni jednak pracowali nad nowym albumem. Chcieli by była to dalsza część przełomowego albumu z 2005 roku, "A Beautiful Lie". Próbowali się zjednoczyć i pogodzić z wytwórnią. Od pewnego środowego poranka (29 kwietnia), sprawa ta oficjalnie należy do przeszłości.
W emailu od zespołu, 30 Seconds To Mars ogłosili, że proces który wytoczyła im EMI został rozwiązany - i tak naprawdę umowa została ponownie podpisana - by zrobić miejsce na trzeci album. Frontman, Jared Leto napisał że to jest czas by się "pogodzić, ruszyć naprzód i zacząć jeszcze raz... Akceptując warunki EMI podjęliśmy najlepsze rozwiązanie dla muzyki, dla fanów i dla 30 Seconds To Mars.
Jesteśmy teraz na ukończeniu naszej nowej płyty i znaleźliśmy się w miejscu, w którym gotowi jesteśmy zaakceptować koniec żmudnego konfliktu z naszą dawną wytwórnią", kontynuował dalej email. "Jest wiele powodów, które przyczyniły się do podjęcia tej decyzji. Nowa twarz EMI, chęć i entuzjazm, by wziąć pod uwagę sprawy dla nas ważne, możliwość ponownej pracy z grupą ludzi mocno oddanych Thirty Seconds To Mars i poświęcenie firmy, zmienienie statusu quo biznesu muzycznego, umożliwiło ten wybór".
To było ogłoszenie, które zaszokowało prawie każdego, z wyjątkiem nas - pracowników MTV News. Faktycznie usłyszeliśmy o porozumieniu w poniedziałek, gdy robiliśmy wywiad z 30 Seconds To Mars, w domu Leto w Los Angeles. Od razu zapytaliśmy o to Leto, a on odpowiedział - jednak poniżej tego, czego oczekiwaliśmy. Chciał ogłosić porozumienie sam, bez wywiadu. Więc zrobił to dzisiaj rano, oto co powiedział o nowej umowie zespołu:
"Przyszedł wreszcie czas, który jest odpowiedni by zakończyć trwającą ważny koniec walki. Z wielką ulgą i podekscytowaniem możemy powiedzieć, że omówiliśmy z EMI nasze różnice zdań i ponownie podpisaliśmy z tą wytwórnią kontrakt. Teraz możemy wydać nasz nowy zapis prawdopodobnie we wrześniu tego roku", powiedział. "I to jest... wow, pierwszy raz kiedy to mówię. Szczerze, czuję się dość intensywnie".
Zatem z procesem sądowym należącym już do przeszłości, kreślą już w kalendarzu datę wydania kolejnego albumu. Bitwa Leto jest nareszcie skończona. Ale czy on ma jakieś zażalenia co do tego jak to wszystko się potoczyło?
"To była długa i ciężka bitwa", powiedział Leto. "Nie zamierzam teraz chrzanić tutaj jakiś głupot: to była najambitniejsza biznesowa przeszkoda, z jaką mieliśmy do czynienia. To było bardzo rzeczywiste. Pozew na 30 milionów dolarów nie jest czymś, co można potraktować lekko i zawsze mieliśmy do tego szacunek... Faktycznie nie wiedzieliśmy, czy jeszcze powrócimy i jesteśmy pewni, że EMI też nie wiedziała", powiedział. "Po ostrożnym rozważeniu wszystkich opcji, postanowiliśmy że najlepszym rozwiązaniem będzie ponownie się połączyć i posunąć do przodu... Były dni wyniszczające, naprawdę brutalne i były dni, kiedy można było o tym zapomnieć. Ale teraz jest to już za nami. Czujemy się świetnie z powodu decyzji, jaką podjęliśmy, jesteśmy gotowi by ruszyć do przodu, by wydać naszą muzykę. W końcu".




***źródło: http://www.mtv.com/
***tłumaczenie: mary

wtorek, 28 kwietnia 2009

2009/04/28 Los Angeles Times

30 Seconds To Mars i EMI tworzą razem album...

Ze wszystkich rzeczy jakie mogą się przytrafić pomiędzy zespołem, a wytwórnią płytową, Jared Leto i jego zespół 30 Seconds To Mars, zaliczył prawdziwą przepaść nie do pokonania. Głównym powodem sporu okazał się pozew sądowy na kwotę 30 milionów dolarów, który podzielił te dwie strony, albo jak opisał to Leto na stronie internetowej zespołu '30 gazylionów'.
Ale spotkania są standardową biznesową procedurą w przemyśle muzycznym i aktor-muzyk, poinformował dzisiaj, że 30 Seconds To Mars i EMI doszli do porozumienia. Oczekujemy nowego albumu, który wstępnie zatytułowany jest 'This Is War'.
"To była długa bitwa, od samego początku do końca", powiedział Leto Pop & Hiss. "Na pewno nie jesteśmy ekspertami w takich sprawach. Na pewno pierwszy raz mieliśmy do czynienia z pozwem na 30 milionów dolarów, i pierwszy raz toczyliśmy walkę z naszym biznesowym partnerem. Nie jesteśmy grupą bokserów. Na pewno nie jest zabawne być o coś oskarżonym. Unikałbym tego za wszelką cenę".
W dobrze ułożonym pozwie sądowym, złożonym przez ostatnią wytwórnię zespołu EMI/Virgin Records, przeciw 30 Seconds To Mars, doszukiwano się uchybień od wywiązywania z umowy. I szukano strat na 30 milionów dolarów. Do wiadomości publicznej zostało podane, iż EMI twierdzi, że zespół dostarczył tylko trzy z pięciu wymaganych albumów. Z kolei Leto odpowiedział na te oskarżenia na serwisie internetowym zespołu i zauważył, że grupa chciała przerwać swoje stosunki z wytwórnią na długo przed złożonym pozwem.
"Był punkt w przeszłości, gdy dowiedzieliśmy się, że nasze płyty sprzedały się w milionowym nakładzie, a my nie tylko nie dostaliśmy z tego ani pensa, ale dowiedzieliśmy się, że mamy jeszcze milionowe długi", powiedział Leto. "To sprowadziło na nas wiele pytań i zaczęliśmy badać czarny scenariusz, w którym się znaleźliśmy. To było miłe tylko na początku konfliktu".
Leto zauważył na swoim serwisie internetowym, że zespołowi powiedziano iż ma "miliony dolarów długu". Muzycy wydali dwa albumy dla Virgin Records, z których drugi z nich 'A Beautiful Lie', znalazł się na 36 miejscu magazynu Billboard, 200 najlepiej sprzedawanych płyt na całym świecie. I sprzedał się w nakładzie powyżej 2 milionów.
Do tego, czy wymazało to dług, Leto powiedział: "Nie mogę wdawać się w szczegóły tej specyficznej umowy, ale nie chodzi już tutaj o robienie kolosalnej góry pieniędzy. Ten dzień jest skończony i ponad to poświęcony nagranej muzyce".
Dodaje również, że 30 Seconds To Mars podpisał umowę z EMI poza zwolnieniem nadchodzącego albumu. W oświadczeniu, Nick Gatfield, prezydent Muzyki EMI, A&R, Ameryki Północnej i U.K. powiedział: "Czujemy przyprawiony o dreszczyk emocji, odkładając na bok nasze różnice poglądów i podpisując nowe porozumienie z 30 Seconds To Mars. Nasze stosunki były niezwykle cenne i udane. Jesteśmy gotowi do posunięcia się do przodu i dać naszemu globalnemu zespołowi pracę".
Nowy album zespołu będzie posiadał gościnną wizytę wielkiego rapera, Kanye'go Westa. Minionego weekendu 30 Seconds To Mars w Los Angeles, dało poznać co to "The Summit" ("Szczyt"), w którym wzięło udział ponad 1000 fanów, ukazując się przy hollywoodzkim klubie The Avalon, z chęcią wzięcia udziału w czymś na rodzaj koncertowego nagrywania dla nowej płyty.
"Część z tego była trochę nieudana, część prawie awangardowa, a część najbardziej niesamowitym ogniskiem z wielkim kumbaya, którego nie można sobie nawet wyobrazić".
Leto powiedział, że napisał około 140 piosenek, od kiedy została wydana ostatnia płyta 'A Beautiful Lie' w 2005 roku, a 12 z nich stworzy płytę.
Znaczna część nowej płyty została nagrana z Markiem Ellisem, który bardziej jest znany pod nazwą 'Flood'. Był on producentem takich zespołów jak: U2, Nine Inch Nails, Smashing Pumpkins oraz wielu innych. Miksowanie rozpocznie się w nadchodzących tygodniach i Leto, który również pojawia się w fantastyczno-naukowej produkcji filmowej pt.: "Mr Nobody", twierdzi iż "bieżący rok powiedział zespołowi, że wciąż może nagrywać, tworzyć".
"Zawsze mówiąc o nowej płycie uważałem ją za bardziej kinową. To coś w rodzaju słuchania filmu. Jest bardzo nostalgiczna".
"W pewnych punktach muzykę synchronizuje Giorgio Moroder", kontynuował, odnosząc się do producenta znanego przede wszystkim z elektronicznych dźwięków disco. "To ścieżki dźwiękowe mojej młodości, naszej młodości jako zespołu, ale to również bardzo współczesne nagranie".
-- Todd Martens
 


***zdjęcie: Jared Leto podczas występu 30 Seconds To Mars w 2007 roku, na KROQ Weenie Roast w Irvine/Spencer Weiner / Los Angeles Times


***źródło: http://latimesblogs.latimes.com
***tłumaczenie: mary

2009/04/28 List od Jareda Leto

EMI kontra MARS

Więc oto jesteśmy, po prawie rocznej wojnie, nadszedł czas. Czas by się pogodzić, ruszyć na przód i zacząć od początku. W końcu jesteśmy w miejscu, w którym możemy z ulgą odetchnąć, zostawić za sobą batalię, która była jednym z największych wyzwań w naszej karierze.

Od prawie roku jesteśmy w Los Angeles, Kalifornii, wkładając nasze serca, nadzieje i sny w tworzenie płyty, która jest dla nas absolutnie wszystkim. Oprócz tej niewiarygodnej i twórczej przygody, mieliśmy dodatkowe wyzwanie, wręcz ciężkie brzemię 30 milionowego pozwu, złożonego przez wytwórnię EMI. Nie były to idealne warunki do tworzenia nowego albumu, ale pomimo to nieodłączna częścią naszej historii.

Jesteśmy teraz na etapie ukończenia naszego najnowszego zapisu i znaleźliśmy się w miejscu, w którym gotowi jesteśmy zaakceptować koniec żmudnego konfliktu z naszą byłą wytwórnią. Jest wiele powodów, które przyczyniły się do podjęcia tej decyzji. Nowa twarz EMI, chęć i entuzjazm, by wziąć pod uwagę sprawy dla nas ważne, możliwość ponownej pracy z grupą ludzi mocno oddanych Thirty Seconds To Mars i poświęcenie firmy, zmienienie statusu quo biznesu muzycznego, umożliwiło ten wybór. Akceptując propozycję EMI, podjęliśmy decyzję, która jest najlepsza dla muzyki, dla fanów oraz Thirty Seconds To Mars.

Przez cały czas szukaliśmy możliwości, by się pogodzić, byliśmy otwarci na kompromis i wszelkie propozycje.  Jednak nie za wszelką cenę. Byliśmy gotowi kontynuować podążanie tą ścieżką tak długo, jak będzie trzeba. To była walka, w którą uwierzyliśmy całym sercem. Walka o sztukę. Walka o prawdę. Walka o sprawiedliwość. I walka o wolność.

To był pierwszy raz, kiedy mieliśmy bronić się przed sporem sądowym i miejmy nadzieję, że przy odrobinie szczęścia, ostatni. Nawet przez chwilę tego nie chcieliśmy, nie cieszyliśmy się, nie lubiliśmy, ale też nigdy nie traktowaliśmy tego jako coś błahego, lekkiego. Pozew na 30 milionów dolarów to poważna sprawa i zawsze odczuwaliśmy respekt, podążając właśnie tą drogą. W gruncie rzeczy wiedzieliśmy, że to była ważna i szlachetna walka, niestety nieunikniona.

Jeżeli kogoś to interesuje, to spór sądowy nie jest zabawny. Wcale. Moja propozycja: unikać tego za wszelką cenę. My próbujemy. Próbujemy i próbujemy raz jeszcze. Niestety, ostatecznie doszliśmy do miejsca, w którym była niemożliwa dalsza praca z EMI i niezbędne było rozwiązanie naszej umowy. Poinformowaliśmy EMI o naszym zamiarze, powołując się na kalifornijskie prawo, które broni jednostkę przed niesprawiedliwymi umownymi zobowiązaniami. 

Mały powrót do historii...

Wszystko to zaczęło się, kiedy w końcu odnieśliśmy sukces na całym świecie, tylko po to aby dowiedzieć się, że mimo sprzedania milionów egzemplarzy płyt, nigdy nie zobaczyliśmy ani jednego pensa. Na dodatek powiedziano nam, że mamy miliony dolarów długu. Możecie sobie wyobrazić, że to było więcej niż dezorientujące, zaczęliśmy się uczyć i odkrywać w jak dziwnej sytuacji się znaleźliśmy. Z wielu ważnych powodów wszczęliśmy wojnę. Oto link listu, w którym to wszystko opisałem.
[oryginał, a poniżej list przetłumaczony]

Przez minionych osiem miesięcy toczyliśmy debatę, co do naszej przyszłości, tego jak daleko się posuniemy w tej walce. Było to dla nas niezwykle ważne, jako artystów, jednostki oraz  zespołu. Rozważaliśmy, czy stworzyć nowy album w oparciu o tradycyjne wydawnictwo płytowe, czy też może eksperymentować i otworzyć się na nowe możliwości. Wielu czuje, że system tradycyjnego działania stał się już nieco przestarzały i że przy pomocy nowych technologii oraz dostępnych nowych programów, szybko odchodzimy od konwencjonalnych metod. Inni czują, że tylko odpowiednie spółki powinny się tym zajmować, bo nikt nie zrobi tego lepiej, nikt się nami tak dobrze nie zajmie i muzyką, którą tak kochamy. To wielka i niekończąca się debata. Jesteśmy świadkami śmierci jednego systemu i narodzin drugiego, chwilami potrafi być to ekscytujące, ale bywa również i bolesne.

Po ostrożnym rozważeniu wszystkich opcji oraz tego co możemy zyskać, a co potencjalnie możemy stracić, ostatecznie postanowiliśmy, że ponownie połączymy się z EMI/Virgin dla dobra muzyki. Uważamy, że to będzie najlepsza droga, by móc dzielić najnowszą twórczą przygodę z wami wszystkimi, w sposób najbardziej aktualnie możliwy i ważny. 

W przyszłości, czy będą wydawnictwa płytowe czy też nie, czy będziemy publikować muzykę tylko w Internecie, czy sprzedawać z furgonetki lodziarza, to wciąż będziemy potrzebowali do tego pomocy ludzi. I w ostateczności, cały największy powód ponownego połączenia z EMI to właśnie to: ludzie. Tu nie chodzi o biznes, fundusze, kontrakty albo zakończenie procesu. To ponowna szansa współpracowania z ludźmi, którzy nadal pozostają częścią tej wyjątkowej podróży i dla nieograniczonych możliwości tych, którzy będą pomagać nam w trakcie tej nowej drogi. 

Jesteśmy tym bardziej szczęśliwi, że wszystko zmierza do końca, możemy zamknąć ten rozdział, rzucić go za siebie i zacząć od nowa. To nie jest tylko dobre, to może okazać się wspaniałe. 

Zawsze byliśmy otwarci na propozycje i pokojowe rozwiązania, w całym tym procesie, cieszymy się że to wszystko nie poszło na próżno. Nie możemy się doczekać nowego początku z EMI i do dzielenia z Wami naszej muzyki w niedalekiej przyszłości.

Nigdy nie zapomnimy niebywałego od strony wszystkich naszych przyjaciół, rodziny i fanów na całym świecie.

Pewien mędrzec kiedyś powiedział: "Prowadzimy wojnę, więc możemy też żyć w pokoju".

I przypuszczam, że czasami musimy walczyć, aby być wolnym.


Z miłością
- Jared Leto



***źródło: http://thirtysecondstomars.artiststaging.com
***tłumaczenie: mary

piątek, 17 kwietnia 2009

2009/04/17 Jared Leto i ciastka, odsłona druga

 by James Montgomery

Jared Leto zamierza zabić nas ciastkami

W zeszłym roku Jared Leto bardzo zaskoczył wszystkich w redakcji pokoju informacyjnego MTV, przysyłając pudełko okrągłych ciasteczek z nowojorskiej cukierni Sugar Sweet Sunshine.

To był jego sposób na wyrażenie "podziękowań" za przedstawienie historii jego zespołu, 30 Seconds To Mars oraz ich trwającym procesie sądowym z dawną wytwórnią Virgin/EMI. Mówiąc szczerze, to było bardzo niezwykłe... i nie tylko dlatego, że dołączył kilka muffinek red-velvet (to podstawa). Nie, ale dlatego, że jeden kolega z pracy położył to: "Jordan - wariat - Catalano przysłał nam okrągłe ciasteczka!"

Rzecz jasna, nie zdarza się to codziennie... albo przynajmniej tak myśleliśmy. Ponieważ w czwartek, w porze około lunchu, Leto przysłał nam nawet więcej ciasteczek. Dlaczego? Cóż, przeczytajcie dalej.

W środę przekazałem wiadomość, że Leto i 30 Seconds To Mars pracują nad nową piosenką z Kanye Westem do ich nowego albumu. Jared to przeczytał i musiało mu to sprawić dużą przyjemność, bo... przysłał kolejny tuzin okrągłych ciastek Sugar Sweet.

Był tam kolejny, również ręcznie napisany liścik (lubimy udawać, że Jared to napisał... wiadomo, nasze palce powoli przesuwają się po śladzie pióra), z podziękowaniami dla nas, za tę "miłość" i z obietnicą, że "wkrótce się zobaczymy"...
(Przepraszam za niewyraźne zdjęcie. Właśnie pochłonąłem dwa czekoladowe - polukrowane ciasteczka... to z nerwów).
Po raz kolejny byliśmy bardzo wdzięczni. Ale w tym tempie zajmowanie się 30 Seconds To Mars, przyprawi mnie o cukrzycę typu II. Tak, więc Jared... chociaż te okrągłe ciasteczka są tak bardzo uwielbiane w naszym Newsroomie, może dla naszego zdrowia - i dla naszego ciśnienia - może następnym razem, może przyślesz nam kilka otrębowych babeczek albo owsianych ciasteczek albo coś?


***źródło: http://newsroom.mtv.com/
***tłumaczenie: mary

czwartek, 16 kwietnia 2009

2009/04/16 List od Jareda Leto

THE SECRET IS OUT 

Tak, jak pewnie już słyszeliście, wybrałem się z małą grupą studyjnych opalonych żołnierzy w wyprawę na Hawaje i spędziłem tam nie całkiem tropikalny, ale zabawny weekend, zamykając się w studio z Mr. Westem.

Kanye zaśpiewał w piosence, którą ja napisałem na naszą nową płytę, nosi ona tytuł HURRICANE, eksperymentowaliśmy i odkrywaliśmy nowe pomysły. Było świetnie. A on brzmi niewiarygodnie w tej piosence. Może nie przywieźliśmy ze sobą wyspiarskiej opalenizny, ale mamy skończoną piosenkę. To była niezapomniana podróż.

P.S. Brandon Flowers jest najmilszym facetem na tej planecie i posiada doskonały zmysł orientacji. Bez niego, tej nocy nie znaleźlibyśmy drogi powrotnej do domu. Dzięki Brandon.

P.P.S. Mamy nadzieję zobaczyć was wszystkich, w niedzielę 26 kwietnia w Hollywood, "The Summit"...przy AVALON. Szczegóły już wkrótce.

Mamy więcej sekretów i niespodzianek i nie możemy się doczekać, aby się nimi z wami podzielić... soooooon

- jared

A tutaj zdjęcie, które zrobiłem, gdy Kanye pracował na swoim MPC




***źródło: http://thirtysecondstomars.artiststaging.com
***tłumaczenie: mary

Szukaj na tym blogu