wtorek, 28 kwietnia 2009

2009/04/28 List od Jareda Leto

EMI kontra MARS

Więc oto jesteśmy, po prawie rocznej wojnie, nadszedł czas. Czas by się pogodzić, ruszyć na przód i zacząć od początku. W końcu jesteśmy w miejscu, w którym możemy z ulgą odetchnąć, zostawić za sobą batalię, która była jednym z największych wyzwań w naszej karierze.

Od prawie roku jesteśmy w Los Angeles, Kalifornii, wkładając nasze serca, nadzieje i sny w tworzenie płyty, która jest dla nas absolutnie wszystkim. Oprócz tej niewiarygodnej i twórczej przygody, mieliśmy dodatkowe wyzwanie, wręcz ciężkie brzemię 30 milionowego pozwu, złożonego przez wytwórnię EMI. Nie były to idealne warunki do tworzenia nowego albumu, ale pomimo to nieodłączna częścią naszej historii.

Jesteśmy teraz na etapie ukończenia naszego najnowszego zapisu i znaleźliśmy się w miejscu, w którym gotowi jesteśmy zaakceptować koniec żmudnego konfliktu z naszą byłą wytwórnią. Jest wiele powodów, które przyczyniły się do podjęcia tej decyzji. Nowa twarz EMI, chęć i entuzjazm, by wziąć pod uwagę sprawy dla nas ważne, możliwość ponownej pracy z grupą ludzi mocno oddanych Thirty Seconds To Mars i poświęcenie firmy, zmienienie statusu quo biznesu muzycznego, umożliwiło ten wybór. Akceptując propozycję EMI, podjęliśmy decyzję, która jest najlepsza dla muzyki, dla fanów oraz Thirty Seconds To Mars.

Przez cały czas szukaliśmy możliwości, by się pogodzić, byliśmy otwarci na kompromis i wszelkie propozycje.  Jednak nie za wszelką cenę. Byliśmy gotowi kontynuować podążanie tą ścieżką tak długo, jak będzie trzeba. To była walka, w którą uwierzyliśmy całym sercem. Walka o sztukę. Walka o prawdę. Walka o sprawiedliwość. I walka o wolność.

To był pierwszy raz, kiedy mieliśmy bronić się przed sporem sądowym i miejmy nadzieję, że przy odrobinie szczęścia, ostatni. Nawet przez chwilę tego nie chcieliśmy, nie cieszyliśmy się, nie lubiliśmy, ale też nigdy nie traktowaliśmy tego jako coś błahego, lekkiego. Pozew na 30 milionów dolarów to poważna sprawa i zawsze odczuwaliśmy respekt, podążając właśnie tą drogą. W gruncie rzeczy wiedzieliśmy, że to była ważna i szlachetna walka, niestety nieunikniona.

Jeżeli kogoś to interesuje, to spór sądowy nie jest zabawny. Wcale. Moja propozycja: unikać tego za wszelką cenę. My próbujemy. Próbujemy i próbujemy raz jeszcze. Niestety, ostatecznie doszliśmy do miejsca, w którym była niemożliwa dalsza praca z EMI i niezbędne było rozwiązanie naszej umowy. Poinformowaliśmy EMI o naszym zamiarze, powołując się na kalifornijskie prawo, które broni jednostkę przed niesprawiedliwymi umownymi zobowiązaniami. 

Mały powrót do historii...

Wszystko to zaczęło się, kiedy w końcu odnieśliśmy sukces na całym świecie, tylko po to aby dowiedzieć się, że mimo sprzedania milionów egzemplarzy płyt, nigdy nie zobaczyliśmy ani jednego pensa. Na dodatek powiedziano nam, że mamy miliony dolarów długu. Możecie sobie wyobrazić, że to było więcej niż dezorientujące, zaczęliśmy się uczyć i odkrywać w jak dziwnej sytuacji się znaleźliśmy. Z wielu ważnych powodów wszczęliśmy wojnę. Oto link listu, w którym to wszystko opisałem.
[oryginał, a poniżej list przetłumaczony]

Przez minionych osiem miesięcy toczyliśmy debatę, co do naszej przyszłości, tego jak daleko się posuniemy w tej walce. Było to dla nas niezwykle ważne, jako artystów, jednostki oraz  zespołu. Rozważaliśmy, czy stworzyć nowy album w oparciu o tradycyjne wydawnictwo płytowe, czy też może eksperymentować i otworzyć się na nowe możliwości. Wielu czuje, że system tradycyjnego działania stał się już nieco przestarzały i że przy pomocy nowych technologii oraz dostępnych nowych programów, szybko odchodzimy od konwencjonalnych metod. Inni czują, że tylko odpowiednie spółki powinny się tym zajmować, bo nikt nie zrobi tego lepiej, nikt się nami tak dobrze nie zajmie i muzyką, którą tak kochamy. To wielka i niekończąca się debata. Jesteśmy świadkami śmierci jednego systemu i narodzin drugiego, chwilami potrafi być to ekscytujące, ale bywa również i bolesne.

Po ostrożnym rozważeniu wszystkich opcji oraz tego co możemy zyskać, a co potencjalnie możemy stracić, ostatecznie postanowiliśmy, że ponownie połączymy się z EMI/Virgin dla dobra muzyki. Uważamy, że to będzie najlepsza droga, by móc dzielić najnowszą twórczą przygodę z wami wszystkimi, w sposób najbardziej aktualnie możliwy i ważny. 

W przyszłości, czy będą wydawnictwa płytowe czy też nie, czy będziemy publikować muzykę tylko w Internecie, czy sprzedawać z furgonetki lodziarza, to wciąż będziemy potrzebowali do tego pomocy ludzi. I w ostateczności, cały największy powód ponownego połączenia z EMI to właśnie to: ludzie. Tu nie chodzi o biznes, fundusze, kontrakty albo zakończenie procesu. To ponowna szansa współpracowania z ludźmi, którzy nadal pozostają częścią tej wyjątkowej podróży i dla nieograniczonych możliwości tych, którzy będą pomagać nam w trakcie tej nowej drogi. 

Jesteśmy tym bardziej szczęśliwi, że wszystko zmierza do końca, możemy zamknąć ten rozdział, rzucić go za siebie i zacząć od nowa. To nie jest tylko dobre, to może okazać się wspaniałe. 

Zawsze byliśmy otwarci na propozycje i pokojowe rozwiązania, w całym tym procesie, cieszymy się że to wszystko nie poszło na próżno. Nie możemy się doczekać nowego początku z EMI i do dzielenia z Wami naszej muzyki w niedalekiej przyszłości.

Nigdy nie zapomnimy niebywałego od strony wszystkich naszych przyjaciół, rodziny i fanów na całym świecie.

Pewien mędrzec kiedyś powiedział: "Prowadzimy wojnę, więc możemy też żyć w pokoju".

I przypuszczam, że czasami musimy walczyć, aby być wolnym.


Z miłością
- Jared Leto



***źródło: http://thirtysecondstomars.artiststaging.com
***tłumaczenie: mary

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu