niedziela, 25 grudnia 2011

Wywiad 2008: Rock Sound

"AKT KLASY"

ROCK SOUND dogonił 30 Seconds To Mars podczas największej trasy po Wielkiej Brytanii.

Jared Leto, frontman 30 Seconds To Mars jest w Szwajcarii i spędza około 10 godzin ubrany w lateks. Rock Sound zapewnia, że nie ma to nic wspólnego z dziwacznymi seksualnymi fetyszami, raczej są to wymogi najnowszego filmowego projektu. Z powodu rozbieżności czasowych nie mogliśmy z nim porozmawiać. Za to gitarzysta Tomo Milicevic i perkusista Shannon Leto, dali nam możliwość zrozumienia jak oni sami wewnętrznie przeżywają rozwój zespołu oraz  jego wyjątkowość.

Biorąc pod uwagę fakt, że jesteście w tym momencie bardzo lubianym zespołem, dlaczego zwlekaliście z wizytą w Anglii.
Tomo: Dobre pytanie, ale gdybyśmy pojawili się wcześniej, te wszystkie dobre rzeczy, jakie nam się przytrafiły, miałyby miejsce? Szczerze, nie wiem, dlaczego zajęło nam to tyle czasu. Wiem, że długi czas upieraliśmy się, by rozwijać się w Ameryce – trudno było przez tak długi czas. Ale wiedzieliśmy, że mamy dobre notowania i przypuszczaliśmy, że możemy podobać się też innym. Pomyśleliśmy, że pójdziemy naprzód, zrobimy jakiś pieprzony sprzeciw wszelkim przekonaniom i nie będziemy siedzieć w domu, wyruszymy w świat. Najpierw były Stany Zjednoczone później Kanada. Zaczęliśmy powoli się rozwijać. Naprawdę wierzę w to, że ten obrany termin jest wszystkim, a jeśli przybylibyśmy wcześniej, nie sądzę że to wszystko by się zdarzyło. Wiem, że fani w Wielkiej Brytanii mogli być trochę rozczarowani, ale myślę, że zabieramy się do tego, jak trzeba.
Aprobata w Ameryce była dla was ważna?
Tomo: Tak. Chcieliśmy by najpierw zobaczono nas w domu. Słyszymy cały czas o zespołach, które próbują wybić się w Ameryce, a dopiero potem ruszają za granicę. Też chcieliśmy iść tą drogą, więc opuściliśmy Amerykę i mogliśmy przyjąć świat.
Co zmieniło się po tym jak Matt opuścił zespół w tym roku? 
Tomo: Nie chcę brać niczego z odejścia Matta, ale fakt, że opuścił zespół, nie oznacza, że zrobił to celowo, by pokrzyżować nasze plany. To wszystko, co widzieliśmy i usłyszeliśmy od Jareda było szczere, tak jakby to sam Jared odchodził, albo Shannon. Matt był świetnym muzykiem, ale czuł się w zespole nieszczęśliwy, teraz jest w Angels&Airwaves. Jest szczęśliwszy, ponieważ zespół nie jest tak często w trasie jak my, ożenił się. Dlatego praca tam, jest dla niego lepsza. Teraz mamy gościa, który kocha być w zespole [Tim Kelleher] i nasze występy na żywo stały się lepsze od kiedy występuje czterech ludzi na scenie, którzy kochają tam być. Matt zwlekał od dłuższego czasu, ale to było złe dla zespołu. Dziwne stało się nie nagrywanie płyty z Mattem, ale posuwamy się na przód. Okazało się, że Jared może nagrywać z kimkolwiek chce.
Shannon: W jakimkolwiek biznesie czy organizacji znajdą się ludzie, którzy stwierdzają, że ich udziały i energia znajdują się gdzie indziej. I muszą płynąć za swoim powołaniem, płynąć odpowiednim nurtem, choćby mieli walczyć pięściami. Dla mnie gra w zespole z bratem jest fascynująca. Kocham to i nie widzę siebie robiącego coś innego. Zmiany zawsze miały miejsce, niezależnie w co jesteś zaangażowany i jaką pracę posiadasz. 
Czy 30 Seconds To Mars jest biznesem?
Shannon: Oczywiście. I nie chodzi tylko o ludzi, z którymi gramy muzykę. Jedną z trudnych rzeczy jest tworzenie i uczestniczenie w czymś na emocjonalnym poziomie, ale strona biznesu też jest ważna. Chodzi o to by zorganizować naszą trasę i zachęcić ludzi by w niej uczestniczyli. Jest wiele możliwości wyboru, dlatego 30 Seconds To Mars nadal istnieje. Na szczęście mamy dobre stosunki z wytwórnią i z naszą bazą fanów. To wszystko przyczynia się na nasze istnienie, nasz sukces.
Powiedziałbyś, że zaplanowałeś jakiś aspekt zespołu?
Shannon: Trzeba dobrze przemyśleć, zaplanować i obliczyć procentową działalność zespołu. Inna część to aspekt twórczy, dzięki któremu zachowujemy się w sposób swobodny i nieprzymuszony ale były również kalkulacje i formuły. To wszystko było bardzo ważne.
Jaki jest największe błędne wyobrażenie o zespole?
Tomo: To, że jesteśmy bogaci. To jest trudne do wyjaśnienia, jeśli nie jesteś w naszym świecie. Przypuszczasz, że gwiazdy rocka są bogate, ponieważ pojawiają się na okładkach wielu magazynów i w telewizji. Dlatego ludzie przypuszczają, że mamy wielkie majątki, jednak to nie działa w ten sposób. Podróżujemy po świecie, ale nie kupujemy w każdym miejscu nowego domu. Mam cały czas to same małe mieszkanie w Los Angeles. Nie mam drogiego samochodu, ani niczego: gdyby ludzie przyszliby do mojego domu i zobaczyli jak mieszkam, wpadliby w depresję i pomyśleliby raz jeszcze o kupieniu pirackiej koszulki albo pobraniu albumu z Internetu.
Nielegalny handel przedmiotami w Wielkiej Brytanii, mającymi związek z waszym zespołem przy miejscach koncertu was denerwuje?
Tomo: Tak. W Ameryce możemy kazać zaprzestać handlu, w takich miejscach, bo takie mamy prawo. W innych krajach to wygląda inaczej i każdy może sprzedać złe koszulki z naprawdę kiepskim logo i nikt z tym nic nie robi. Chciałbym mieć odpowiedź dlaczego tak się dzieje, ale niestety nie mam. Słyszałem, że Bon Jovi wynajął funkcjonariuszy policji i zabiera ich na koncerty, aby oni konfiskowali nielegalny marketing. Jednak nie każdego stać na jego własną armię, która się tym zajmie.
Jak długo będziemy czekać na nową płytę?
Tomo: Mamy teraz 60 pomysłów na piosenki. Musimy dostać się do studia, zrobić redukcję, pozbyć się tych słabszych. Jared pisze cały czas, więc jesteśmy pełni pomysłów. Co rok przychodzi coś takiego, jesteśmy bardzo podekscytowani nowym materiałem. Droga, którą przebyliśmy razem jest dość dziwna: najpierw była płyta, potem zostaliśmy zespołem. Nie dorastaliśmy razem, nie nagrywaliśmy płyty, która później została wydana, a my zostaliśmy zespołem. To było całkowicie coś przeciwnego. Był zapis, kontrakt z wytwórnią i zespół. Teraz znamy siebie i to jest pasjonujące. Po odbytym tour po Wielkiej Brytanii, będziemy wyjeżdżać stąd jako... gwiazdy? I tworzyć nową płytę.



LETO VS. LETARG
"ZIELONY"
Shannon Leto jest podobny do swojego brata pod względem obciążenia pracą: obecnie kończy książkę i wystawę jego fotografii, które zrobił podczas zwiedzania świata. Perkusista uznał też, że ma tyle czasu, że może śmiało zaangażować się w inny projekt. 
"Mam możliwość robienia rzeczy, jakich wcześniej bym nie zrobił, a wszystko dla zespołu. Obecnie robię linię odzieży, stosując naturalnie metody uprawy i przyjazne dla środowiska. Połowa dochodu zostanie przekazana na rzecz ochrony środowiska. Chcę budować w ludziach świadomość i odpowiedzialność. Mogę wziąć udział w tym projekcie, bo nasz zespół zarobił trochę pieniędzy i to daje mi okazję oddania planecie i ludziom mojej troski".Perkusista, który podróżował dużo sam po świecie, nie w zespole, bardzo chce robić cokolwiek, niż nic. "Nie chcę robić wszystkiego, co wyznacza mi tylko zespół", przyznaje się. "Kocham też inne rzeczy. Podczas ostatniego tour po Wielkiej Brytanii użyliśmy ekologicznych autobusów i to dało mi dużo do myślenia".
Jednakże, Shannon nie jest super ekologiem i lubi też wygody, takie jak podróże w pierwszej klasie. "Trochę luksusu, aby dobrze się czuć", przyznaje ze śmiechem. "Lubię lecieć w pierwszej klasie, albo w klasie biznes. Nie myślę wtedy o tym, jak zahamowany jestem. Ale jest również wiele innych rzeczy, o których lubię myśleć i w nich uczestniczyć, niż np. kupowanie nowego Rolexa.








****RockSound 2008
****tłumaczenie: mary

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu