Życie na Marsie
Używa Jacka Danielsa jako płyn do płukania ust. Jest gwiazdą dużych filmów, ale uważa, że jego zespół jest tak samo ważny jak gra aktorska. Co jest złego z Jaredem Leto?
Jared Leto spędza swój dzień w słońcu. Bezchmurne wrześniowe popołudnie, za kulisami KROQ – sponsorowanego przez Inland Invasion festival w San Bernardino, Kalifornia, wyleguje się na kanapie faux-chenille. Jego zespół, 30 Seconds To Mars właśnie skończył grać całogodzinny koncert dla kilkutysięcznej publiczności, dzieląc rachunek z Axl Rose – „Znaczy mam na myśli, mojego pieprzonego boga, Guns N’Roses! – Jared wykrzykuje.
Na stoliku obok niego jest talerz meksykańskiego jedzenia i plastikowe pudełko pełne makepowych pomocy. Obecnie Jared ma słabość do trochę gotyckiego wygladu: ciężka kredka i ciemny cień otaczający jego sławne błękitne oczy. Jared ma 34 lata, jest niezwykle pobudzony przed festiwalem: „Kiedyś zapytałem mojego brata ‘Czy będziemy mieli kiedyś piosenkę, której słowa będą znali wszyscy, tak jak U2? Teraz mamy to z „The Kill”. Ludzie śpiewają!” Jared wierzy, że może to być ostatni moment z jego muzycznej kariery: „Cmentarz jest zasłany ciałami zawiedzionych dylematów, którzy chodzili przed nami. Nie wiem, czy to zabrzmi arogancko, ale myślę, że to prawda. Nie ważne czy lubisz 30 Seconds To Mars, czy też nie, nie możesz zaprzeczać prawdzie, w którą ludzie chcą wierzyć”.
Dziesięć lat temu, Jared Leto zainspirowany debiutem aktorskim jako Jordan Catalano – gorący, licealny analfabeta w „Moje tak zwane życie”. Kultowym serialu telewizyjnym, przez który hollywoodzka kariera mogła być również wstępem do jego muzycznych skłonności. Catalano również miał swój zespół, Frozen Embryos. Ale w realnym świecie rockowe dążenia Jareda Leto były traktowane jako puenta: wyśmiany przez krytyków jako „ogólna bzdura” i „wyglądający jakby spędził cały swój czas zamknięty na klucz, odcięty od świata, śmiejąc się z Evanescence i pisząc gniewną poezję”.
Później KROQ zostało wyśmiane na blogu Stereogum jak „Jared przeklina w śmiesznym stroju”.
Nawet blogosfera przyznaje (niechętnie), że Jared pracował bardzo ciężko, by odróżniano jego zespół od żałosnej kawalkady hollywoodzkich gwiazd ‘mały cios w kamieniu Dog Star – Keanu Reeves’, Russell Crowe’s 30 Odd Foot of Grunts lub Kevin Costner i jego band.
Pierwszy album „30 Seconds To Mars” został wydany w 2002 roku, pozornie zrezygnowano z używania jego nazwy. Gdy temu albumowi nie pozwolono się zbytnio wybić, Jared spędził trzy lata nad pisaniem następnego: „A Beautiful Lie”. Kiedy został ukończony, wyeksportował wszystkich członków jego zespołu, aby mogli grać z dala od kamer. Liczyło się również przetrwanie reżimu Virgin Records do Chairman/CEO Jason Flom, położył go na priorytetowej stercie. Odkąd album został wydany, czyli od sierpnia 2005, 30 Seconds To Mars byli prawie ciągle torturowani, pojawiając się na rocznej Warped Tour i Lollapalooza.
Ostatniego sierpnia zespół wydał agresywny Emo singiel „The Kill”, znalazł się on na trzecim miejscu listy Billboard Modern Rock, a wideo do piosenki, nawiązuje do „Lśnienia”. Jared samodzielnie wyreżyserował teledysk pod pseudonimem Bartholomew Cubbins, wygrał MTV2 i nagrodę VMA 2006. „Nie jestem idiotą”, mówi ostrym głosem. „Wiedziałem, że zamierzam uderzyć i zrobiłem to. Ale bycie samotnym na zewnątrz, to wyjątek od reguły, który jest honorem”.
Następnego ranka, Jared wrócił do domu w Los Angeles, zwinął się jak kot na swojej kanapie. Ubrany jest cały na czarno. Make up zniknął, czyniąc go bardziej przystojniejszym – w pewnym sensie to jego znak rozpoznawczy. W prawie każdym filmie, w którym grał, był chory, doznał jakiś poważnych uszkodzeń ciała, albo umarł. Kiedy przygotowuje się do roli, poddaje swoje ciało piekielnym torturom – tak głodził się do „Requiem dla snu”, że na planie groziły mu omdlenia. Dlatego, jak twierdzi nie gra w wielu filmach. „Jestem pewnym rodzajem masochisty. Zabijam się dla mojego ego – dosłownie”.
Poza kamerą Jared nie ma dobrej reputacji. Nie tylko wśród internautów, którzy nie cierpią jego zespołu, ale jest jeszcze długa lista dziewczyn, które myślą, że on jest miły. Wspominają jego imię w różnych historiach, i to wcale nie jest rzadkie, usłyszeć o przyjaciółce przyjaciółki, która była ofiarą tego Lothario. „Naprawdę? Mam złą reputację?” pyta z dziwnym uśmieszkiem. Co więcej, jest znany ze swoich magicznych mocy i rzucania uroku na niewinne dziewczęta, szczególnie blondynki: Cameron, Scarlett, a ostatnio Lindsay.
„To tylko dziewczyna z którą pracuję”, mówi o Lohan, chociaż paparazzi zrobili parę zdjęć podczas kręcenia filmu „Rozdział 27”, w którym to Jared zagrał rolę zabójcy Johna Lennona, Marka Davida Chapmana i one sugerowały coś innego. Przynajmniej nie zaprzecza, że romansował z Diaz czy Johansson. „Pewnego razu widzisz zdjęcia dwójki ludzi razem, są ze sobą przez miesiące, wychodzą ze sklepu warzywnego, albo kupują prezerwatywy. Możesz więc wywnioskować…” – śmieje się.
Jared zrobił wyjątek dla Blendera i mogliśmy wejść do jego domu. Zawsze stara się być czujny, by nie naruszać swojej prywatności, dlatego nie wchodzimy zbytnio w szczegóły tego miejsca. W każdym razie nie ma za dużo o czym mówić. Do niedawna żył na 1200 metrach kwadratowych w Hollywood i jego niczym nieskażona inwestycja, którą dzieli z bratem, Shannonem i psem Judaszem stała nieruchomo. Życie na walizkach niesie za sobą wieczne nie rozpakowanie. Poza jakimiś współczesnymi meblami w pokoju dziennym i paroma dziełami sztuki, nic więcej się tam nie znajduje. Oprawiona złota płyta „A Beautiful Lie” stoi samotnie oparta o ścianę.
Leto wymija pytania, gdy schodzą one na sprawy prywatne. Jeśli jakieś zostanie dogłębnie zanalizowane i zaczyna być „nie związane z tematem”, zajmuje się nic nie znaczącą igraszką słowną (Blender: Jesteś religijny? Jared: Jestem pobożny;
B: Czy twój make up to przypadek?
J: A jest twój?) albo zaczyna grzebać w swoim BlackBerry. Często łagodzi powagę wywiadu skromnymi dowcipami. Nie chce by ludzie wtrącali się w jego prywatne życie. Wybrał taką pracę i teraz musi wymijać tematy związane z życiem osobistym:
B: Nie pijesz przez swoją burzliwą przeszłość, związaną z narkotykami i alkoholem?
L: W kuchni jest butelka Jacka Danielsa.
B: Więc pijesz?
L: Używam go do płukania ust.
B: Jesteś trzeźwy?
L: (wrzeszczy w barytonie) T-R-Z-E-Ź-W-O-Ś-Ć! - śmieje się. Mam dużo godzin pracy w dniu. Ważne jest dla mnie, by dobrze wybierać.
Temat jego dzieciństwa oddzielają popełnione przestępstwa. „Nie myślę, że to nie jest istotne”, warczy.
Oto czego się dowiedzieliśmy: Jared i Shannon, który gra na perkusji w 30 Seconds To Mars, mieli wędrowne dzieciństwo, z Luizjany do komuny w Kolorado, do Brazylii, na Alaskę. Ich matka artystka, Constance, zabierała ich na koncerty rockowe i różne inne występy. Tata był w ich życiu nieobecny, mieli „spożywczy znaczek biedy”, mówi Jared. Pracował jako chłopak od wykładania towarów w sklepie, przebywał też w więzieniu – albo zasugerował, że coś takiego miało miejsce w przeszłości. „Nie dorastaliśmy z G.I. Jones lub TV”, mówi Shannon. „Walenie w gary i granie na gitarze, to należało do mamy i jej hipisowskich przyjaciół. Dorastaliśmy z myślą, ‘Jesteśmy artystami’”.
Jared przybył do Hollywood, kiedy miał 20 lat i podczas kręcenia „Moje tak zwane życie” i późniejszych filmów, kontynuował z Shannonem granie muzyki. Kiedy został założony zespół, Jared żonglował pomiędzy dwoma karierami. „Nie jestem aktorem chcącym być muzykiem. Nie jestem muzykiem, chcącym być aktorem. Zdarza mi się robić te dwie rzeczy i jeszcze więcej”. Jared mówi, że żadne z jego powołania nie ma pierwszeństwa. Nawet pomimo tego iż odmówił rolę pierwszoplanową u Clinta Eastwooda „Sztandar chwały”, by podążyć w trasę ze swoim zespołem. „Wybieram swoje filmy dość ostrożnie, to jest często ciemna podróż, która pochłania bardzo wiele czasu”, wyjaśnia.
Na śniadanie dzisiaj Jared je miskę cynamonowych płatków, z mlekiem sojowym. To nieduży posiłek dla kogoś, kto próbuje przybrać na wadze. „Pozwól, że ci pokaże zdjęcie!”, biegnie szybko po swoje wiecznie gotowe BlackBerry. „To jest pieprzona transakcja. Tego nie ma nawet w filmie. Mogę pokazać ci gówno, które rozwali ściany Jerycho!”, na maleńkim ekranie pojawia się kilka eleganckich czarno-białych zdjęć robionych głównie przez jego bluberry. „To było faktycznie bardzo bolesne. To co jadłem i w jaki sposób to robiłem było groteską. Wyobraź sobie, że pomimo tego, że czujesz się ogromnie wypchany i tak musisz wmusić w siebie posiłek. Wymiotowałem. Trzech lekarzy mówiło mi „przerwij to, co robisz, natychmiast”.
Dla Jareda to było czymś porównywalnym do samobójstwa. Podczas zdjęć jego cholesterol podskoczył do 360 – średnia zdrowia dla człowieka w jego wieku to 200 – nabawił się podagry. Ostatecznie, ból był tak silny, że musiał trzymać wózek inwalidzki obok siebie na planie. „To doświadczenie z pewnością zabrało parę lat z mojego życia”.
Miesiąc po skończeniu kręcenia „Rozdziału 27”, Jared wrócił do swoich dawnych proporcji, ale jego stopy wciąż leczą się z podagry, więc musi nosić specjalne buty, kiedy tylko może. Mówi, że nawet nie mógł myśleć o muzyce, podczas pracy nad filmem. „Każdy, kto mówi, że angażuje się bardziej niż powinienem, powinien spojrzeć wstecz do czterech miesięcy, gdy ważyłem 65 funtów więcej. Ale osiem dni po zakończeniu nagrań byłem w już w trasie. Mogę skupić się na tym, co potrzebuję, w innym wypadku prawdopodobnie straciłbym głowę”.
Czy chciałby przestać działać na rzecz zespołu? „Nie patrzę na to, że jedno pochłania drugie”, odkłada zbożową miskę. „To jest pasjonujący czas. To co, co nie zostało wykonane nigdy wcześniej – dla kogoś kto jest znany w innym twórczym świecie to sukces, działanie zupełnie legalne, oddanie, namiętność dla 30 Seconds To Mars. Niemożliwe staje się możliwe”.
***wywiad dla "Blender" 2006
***tłumaczenie: mary
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz