30 Seconds To Mars, zapowiedź "This Is War": Olbrzymia, otwarta przestrzeń.
Nowa płyta zespołu będzie masywna i błyszcząca, ale także zdaniem krytyków zimna i pusta.
By James Montgomery
To najlepszy sposób, w jaki mogę opisać nadchodzącą nową płytę 30 Seconds To Mars, "This Is War": album zrodzony raczej z intensywnej walki i wielkich pomysłów; zimne synchro, krzyk, epickie chorały (sporadyczne brzmienie tybetańskich mnichów). Podczas słuchania tych wszystkich dźwięków, człowiek ma wrażenie, jakby znajdował się wewnątrz metalowego balonu meteorologicznego, unoszącego się aż do górnego biegu stratosfery. To masywne, błyszczące i piękne, ale zarazem ogromnie zimne i przestrzenne, wręcz puste.
Nie mam na myśli, że album jest marny, mały - wręcz przeciwnie. "War" to połyskująca epopeja albumu. Jestem tego pewien. Jednak często zdarza się, że wielkie zespoły rockowe usiłują wyjść z dotychczasowych schematów dźwięków (dobrym przykładem, który przychodzi mi na myśl jest Angels & Airwaves). Oni często tworzą tego rodzaju błyszczące balony. Duże, lśniące rzeczy, napełnione dziwnie chłodną przestrzenią.
W przypadku 30 Seconds To Mars, poszli w górę, by osiągnąć odpowiednią pustkę. Skupili się na przestrzeni, na syntezatorach. Oczywiście jest też odpowiednia dawka gitar, w starym stylu U2, ale płyta jest bardzo zimna. Co wydaje się dość dziwne, gdy mamy w ponad połowie utworów śpiew grupowy. Monotonne okrzyki typu: "Whoa-Oh-Oh"s i "Fight! Fight! Fight!" zespół uzyskał na zlotach fanów na całym świecie.
Wydawałoby się, że ten pomysł może ożywić album, dodać trochę bijącego serca i krwi - ale dziwnie, tak się nie stało. Dla wszystkich ludzi, którzy zaangażowali się w tworzenie albumu i włożyli w niego swoje emocje, coś pozostaje obce.
To całkiem możliwe, żeby album wyglądał właśnie w ten sposób, przynajmniej dla lidera zespołu, Jareda Leto. To on chciał aby album zostawił po sobie takie odczucia. Po wszystkim co miało miejsce kilka lat wstecz, Jared poszedł do piekła i powrócił aby stworzyć ten album - zaczynając od pozwu na 30 milionów dolarów, wytoczonego przez wytwórnię Virgin Record. Można sobie tylko wyobrazić, że były momenty, kiedy zespół był zdany wyłącznie na siebie, osamotniony w walce.
I co jest w albumie najbardziej jasne: poczucie izolacji w najbardziej udanych momentach - czarna, złowieszcza piosenka "Hurricane", w której Jared krzyczy: "Gdzie jest twój Bóg?" I pyta słuchacza: "Naprawdę mnie kochasz?" Albo "Alibi", w której na samym początku mamy do czynienia z ponurą linią fortepianową. I jeszcze "Stranger in a Strange Land", ciemna sadystyczna piosenka, która rozciąga się do siedmiu minut. W ciągu jej trwania słuchać donośne dudnienie, niczym wybijanie godziny przez zegar za pomocą olbrzymich dzwonów, dodatkowo głośne oddychanie Leto i słowa: "Enemy of mine/ I'll f--- you like the devil."
W "100 Suns", Jared wygłasza, że w nic nie wierzy: "Nie wierzę w nic; ani w ziemię, ani w gwiazdy", podczas gdy w "Search and Destroy": "Znaleźć moją wiarę; żyć znakami; nie jestem Jezusem; tak jak ty, nie jesteś moim przyjacielem".
Więc tak, te dźwięki brzmią, jakby Jared przedostawał się przez jakąś dziwną sferę swojego życia. Dlatego "This Is War" jest czymś więcej, niż niewielkim projektem, powinno się ją raczej komplementować. Pracując wraz z cenionym Floodem (U2, Nine Inch Nails, Smashing Pumpkins), Leto stworzył dźwiękową próżnię, pasującą idealnie do słów - która daje poczucie nawet godnego podziwu. Oczywiście jeżeli lubicie tego typu ambitną, nieustraszoną sztukę.
Czym tak naprawdę jest "This Is War" - pojęciowym kawałkiem, ogromną otwartą przestrzenią, gdzie Leto może chować swoje najgłębsze tajemnice, wykrzykiwać wszelkie lęki do otchłani. To, że zespół postanowił włączyć swoją ogromną bazę fanów w tworzenie płyty, jest posunięciem śmiałym, dzielnym, potencjalnie szalonym i potencjalnie fatalnym (jest przez to przecież wiele negatywnych opinii o albumie). Można debatować nad tym punktem w nieskończoność. Ale jednej rzeczy nie można zaprzeczyć: to jest również niewiarygodnie ludzkie. Ponieważ kiedy zostajemy sami, jak palec, nawet gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy - potrafimy się naprawdę zjednoczyć.
"This Is War" potrafi być płytą błyskotliwą, orzeźwiającą. To ścieżka dźwiękowa dla zimnych, pustych serc, dla krajobrazów księżycowych, które występują w nas wszystkich. Czy to dzieło sadysty? Geniusza? Samotnego człowieka? Być może każdego po trochu. Gdyby tylko wszystkie albumy rockowe miały tak dużo emocji.
źródło: MTV News
tłumaczenie: mary
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz