niedziela, 30 października 2011

Kerrang! 2008: Rozdanie nagród


Już po raz 14 odbyło się rozdanie nagród Kerrang! Miało miejsce na East London The Brewery, 21 sierpnia. Ceremonia gwiazd drugi raz gościła Anthrax, ich gitarzysta Scott Ian widział jak 30 Seconds To Mars odbierają dwie nagrody. Za Najlepszy Zespół Międzynarodowy (Best International) oraz Najlepszy Singiel (Best Single) „From Yesterday”. Gitarzysta grupy, Tomo Milicevic dał przemówienie w imieniu bandu do chorwackich fanów.

„Kazałem Tomo przemawiać, bo dosłownie nie wiedziałem co powiedzieć – mówi frontman Jared Leto. „Takie przeżycie budzi postrach jak Wikingowie pokryci krwią w twoim pokoju. Stojąc przed tymi wszystkimi metalowymi bożkami, tego wieczoru bardzo łatwo można zapomnieć to, co chciało się powiedzieć. Zgarnęliśmy dwie nagrody – czuję się świetnie. Zrobiliśmy to dla Ameryki! Dziękuję wszystkim.”

Slipknot, którzy grają już długo na takich festiwalach jak Reading czy Leeds, zdobyli Nagrodę Ikony, dla ich perkusisty Joeya Jordisona. Zwichnął on kostkę, dlatego po odbiór nagrody zgłosili się pozostali członkowie zespołu. Lider Corey Taylor, gitarzysta Jim Root oraz basista Paul Grey.

„Robimy to każdego roku”, śmieje się Taylor. „Gdy obieraliśmy nagrodę, jedyną rzeczą jaką mogłem wtedy powiedzieć było ‘Jasna cholera!’. Pomyślałem, że jesteśmy tutaj, bo wykonaliśmy jakąś pracę, że to dla Joeya. Złamał kostkę, a mimo to spokojnie kończymy trasę.

„Chciałbym żebyśmy byli tutaj wszyscy”, dodaje. „Pierwszy raz w moim życiu, naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Moje ręce nadal się trzęsą! Paul jest tutaj, rozmawia z Joeyem przez telefon. Hey Paul, powiedz temu popaprańcowi, że go kochamy!”

Metalowcy z Avenged Sevenfold sprostali konkurencji In Flames, Mindless Self Indulgence, Cancer Bats i Bullets For My Valentine za Najlepszy Album, zatytułowany od nazwy zespołu.

„Byliśmy totalnie zaskoczeni”, uśmiecha się lider M Shadows. „Czy myślę, że zasłużyliśmy na nagrodę? Oczywiście! Zamierzam spędzić resztę nocy, próbując przywrócić mój głos na Reading i Leeds. Graliśmy ostatniej nocy dla Kerrang! Tydzień rocka i myśli trochę wychodzą spod kontroli. To był świetnie spędzony czas. Dziękujemy wszystkim naszym fanom, którzy oddali na nas swój głos. Bez nich bylibyśmy tylko wałęsającymi się po plaży facetami.

Inni zwycięzcy to Black Tide (Najlepszy Międzynarodowy Debiut), Slaves To Gravity (Najlepszy Brytyjski Debiut), Bullet For My Valentine (Najlepszy Brytyjski Zespół) i Def Leppard (Klasyczny Tekściarz).

Również nagrody zgarnęli Coheed And Cambria (Najlepsze Wideo Duetu), The Dilinger Escape Plan (Duch Niezależności) i Rage Against (Sala Sławy).

Machine Head zdobyli nagrodę K! aż pięć razy, za Najlepszy Band.

„To jest totalnie niesamowite!”, mówi frontman Robb Flynn. „Zdobyliśmy pięć nagród Kerrang!, mamy oficjalną piątkę! Na zawsze! Nie możemy się doczekać, gdy wrócimy do UK później i zagramy razem ze Slipknot.

Nagroda wieczoru, jedyna w swoim rodzaju, została zaprezentowana przez redaktora Kerrang! Paula Brannigan’a. Miał zaszczyt wręczyć nagrodę Wielkiej Inspiracji, która należała się Metallice.

Ich debiutancki album, został wydany w 1983 roku – Kill’Em All, zrewolucjonizował muzyczny rynek i 25 lat później nadal tworzą muzykę, nadal mają standardy bycia zespołem rockowym i metalowym.

"Jak tylko się zestarzejemy, to nie będziemy już dostawać nagród, a jeszcze będziemy kopani po tyłku. Skończy się na tym, że wrócimy do dziury, z której przyszliśmy", mówi perkusista Lars Urlich. "Jak spędzę resztę wieczoru? Zamierzam coś zjeść, wypić i gadać!"
Aby poznać całą listę zwycięzców, proszę odwiedzić stronę kerrangawards.com/2008.


***tłumaczenie: mary

poniedziałek, 24 października 2011

2008: Habitat For Humanity

Wspomniałyśmy w poprzedniej notce o gali MTV Asia Awards, bo była ważnym wydarzeniem roku 2008, a wokalista 30 Seconds To Mars był jej gospodarzem. 
Nie można pominąć również zaprezentowania się zespołu od innej strony niż ta muzyczna. Bowiem grupa w 2008 roku zaangażowała się w projekt Habitat for Humanity.


Habitat for Humanity to pozarządowa, chrześcijańska, nie nastawiona na dochód organizacja dobroczynna działająca w 100 krajach świata. Pomaga niezamożnym rodzinom w zdobyciu własnego mieszkania.
Habitat oferuje program budowy prostych, solidnych i tanich mieszkań dla rodzin żyjących w trudnych warunkach mieszkaniowych. Organizuje proces budowy i jego finansowanie, kwalifikuje rodziny, pozyskuje wolontariuszy i sponsorów. W trakcie budowy większość prac wykonują przyszli mieszkańcy i wolontariusze. Rodziny wpłacają 10% ceny mieszkania przy rozpoczęciu budowy, a następnie spłacają swoje mieszkania w nieoprocentowanych ratach i tym samym zasilają fundusz na kolejne inwestycje.
Habitat pomaga rodzinom, które:
  • nie mają własnego mieszkania lub mieszkają w warunkach poniżej standardu mieszkaniowego,
  • mają środki na spłatę kosztów mieszkania w nieoprocentowanych ratach,
  • akceptują warunki działania Habitatu.
Rodzina musi przepracować minimum 500 godzin przy budowie domu.
Od momentu powstania organizacja pomogła ponad milionowi osób, budując ponad 200 tysięcy domów na całym świecie.
Organizacja powstała w 1976 jako inicjatywa Millarda i Lindy Fuller. W roku 1984 w działania Habitatu zaangażowali się Jimmy Carter, były prezydent USA, wraz z żoną Rosalynn. Z Polski najbardziej zaangażowana jest chyba Agnieszka Radwańska, z kolei tytuł ambasadora organizacji należy do Jon Bon Jovi'ego.
Oprócz wymienionych wyżej sław w 2008 roku dołączyli również członkowie 30 Seconds To Mars. Własnymi rękoma pomagali w budowie domów. 


Oficjalna strona organizacji:


Zdjęcia:
(Malezja)

Zespół zabiera się do pracy:


[To piękne, widzieć takie sławy jak np.cały zespół 30 Seconds To Mars, który własnoręcznie garnie się do pomocy potrzebującym... - ech wzruszyłam się :D 
- alice]

sobota, 22 października 2011

2008 MTV Asia Awards - przypomnijmy ten dzień ;)

Tak, 2 sierpnia 2008 odbyła się pierwszy raz w Malezji gala MTV Asia Awards. W mieszczącej 6 tysięcy ludzi Arena Of Stars w miejscowości Genting, Jared Leto pełnił rolę gospodarza. Jak sam twierdził był zaszczycony mogąc wziąć udział w tym magicznym wydarzeniu. Jak wiemy miłość aktora i piosenkarza do Dalekiego Wschodu jest ogromna. Można to chociażby zauważyć w wideoklipie do "From Yesterday". Wszyscy muzycy włożyli w nie całe swoje serca i masę zaangażowania. Dlatego dało ono taki właśnie efekt, dlatego też zespół 30 Seconds To Mars stał się pierwszym, który został wpuszczony do Zamkniętego Miasta.

A teraz małe przypomnienie tej fantastycznej gali:









Oprócz Jareda Leto, na MTV Asia Awards można było również zobaczyć takie sławy jak np.:
  • Karen Mokk (również gospodarz wieczoru)
  • Pop Shuvit and EAR
  • The Click 5
  • Leona Levis (kategoria: Odkrycie roku)
  • Panic at the Disco (EDC Style Award)
  • Stephanie Sun (kategoria: Ulubiony artysta Singapuru)
  • Super Junior (kategoria: Ulubiony artysta Korei)
  • Timbaland (za  piosenkę 'Apologize')
  • Li Yu Chum (kategoria: Ulubiony chiński artysta)
  • Radiohead (kategoria: Innovation Award)
  • Muse (nagroda za trasę koncertową)
  • Linkin Park (oni co prawda pojawili się tylko na telebimie, bo zgarnęli jedną z nagród; kategoria: Ulubiony artysta zagraniczny w Azji)

    A propo's nagród:
    ***30 Seconds To Mars wygrali w kategorii VIDEO STAR za utwór "A Beautiful Lie"***


    Aż łezka w oku się kręci, że to było tak dawno. Chciałoby się powrócić do dawnych dobrych czasów... Pozostaje liczyć na to, że przyszłe lata działalności 30 Seconds To Mars przyniosą więcej i więcej. Czego na pewno Im życzymy z całego serca :)
    - mary&alice


piątek, 21 października 2011

Wywiad 2008: Kerrang!: "Sławne ostatnie słowa"

"SŁAWNE OSTATNIE SŁOWA"



KIEDY OSTATNIO PŁAKAŁEŚ?
Byłem naprawdę wstrząśnięty, gdy mój przyjaciel został postrzelony w głowę. To było takie niespodziewane i gwałtowne dla jego życia. I oczywiście niszczycielskie.

CO BYŚ CHCIAŁ ŻEBY BYŁ TWOIM OSTATNIM POSIŁKIEM NA ZIEMI?
To byłoby prawdopodobnie wszystko zrobione przez moją babcię Ruby. Poza tym to byłoby burito, chińskie kluchy, jakiś orzech makadamia i jakiś wiśniowy placuszek. Zgadnę, że możesz takie połączenie nazwać kuchnią. 

GDZIE SPĘDZIŁBYŚ OSTATNIE WAKACJE?
Nie robię sobie zazwyczaj jakiś wyszukanych wakacji, ale myślę, że mogę zaliczyć do tego Nikaraguę. Byłem tam w zeszłym roku. Przybyłem w dniu prezydenckiej inauguracji, która była bardzo interesująca - na lotnisku roiło się od ludzi z bronią. To by było bardzo pasjonujące miejsce na wizytę.

KIEDY OSTATNIO ZROBIŁEŚ COŚ, CZEGO NIE POWINIENEŚ?
Odpowiedź brzmi - często. Ale nie myśl, że powiem ci cokolwiek z tych rzeczy.

KIEDY OSTATNIO POWIEDZIAŁEŚ "WIESZ KIM JESTEM?"
Nigdy tak nie powiedziałem.

KIEDY OSTATNIO WDAŁEŚ SIĘ W BÓJKĘ?
Myślę, że walka jest najbardziej głupią rzeczą, którą można zrobić, ale odpowiadając na to pytanie, ostatni raz był z kimś naprawdę, naprawdę sławnym. Nie wiedziałem tego wtedy. Myślisz, że Ci powiem, kim on był? Nie, ale muszę powiedzieć, że skopałem mu tyłek!

KIEDY OSTATNIO BYŁEŚ PIJANY?
Pamiętam, gdy byłem z zespołem w Afryce, tworząc płytę 'A Beautiful Lie' i spędziliśmy trochę czasu z Masajami, wojownikami. Zachęcano nas by uczestniczyć w plemiennym rytuale i w rezultacie upiliśmy się jakimś korzeniem kaktusa i krwią kozy, złożonej w ofierze. Czy nie jestem wegetarianinem? Już tak! Miałem uczucie, że gdy nie będziemy uczestniczyć w tym wydarzeniu uczynimy tamtejszych ludzi bardzo nieszczęśliwymi.

KTO JEST OSTATNIĄ OSOBĄ NA ZIEMI, Z KTÓRĄ CHCIAŁBYŚ UTKNĄĆ W WINDZIE?
Prawdopodobnie z transwestytą, który nie może przestać biegać. Tak naprawdę, utknąłem raz w windzie na lotnisku na dziewięć i pół godziny.  Było tam 12 ludzi. Niektórzy z nich wpadali w szał i płakali. I był pan, który nie mógł wytrzymać i załatwił się w rogu windy.

JAKA JEST OSTATNIA RZECZ, KTÓRĄ ROBISZ PRZED PÓJŚCIEM SPAĆ?
To ma coś wspólnego z kamizelką do polowania, rurą PCV i z taśmą samoprzylepną...






KERRANG! 2008

Słowa: Paul Travers   
Tłumaczenie: mary


    poniedziałek, 17 października 2011

    Wywiad 2008: Kerrang - "Wartości rodzinne"

    30 SECONDS TO MARS. NIEZŁA PLANETA. BIERZEMY!

    „WARTOŚCI RODZINNE”

    30 Seconds To Mars są jak rakieta, podążają na przód. Czy Jared Leto i jego gang dotrzymają obietnicy bycia „zespołem dla fanów”?

    Jest coś niezwykłego w staniu w kolejce i wbiciu się w szklane drzwi główne Liverpool Mountford Hall. To nie tylko odmienność tłumu, z jakim mamy do czynienia, bo jest tutaj mieszanka wiekowa, płci, wielkości, a nawet narodowości.
    Nasłuchujemy i mamy trop. Tłum rozmawia w czasie przeszłym, nie o pójściu na występ, ale o zobaczeniu jednego z członków zespołu. I to była bardzo niedawna przeszłość. Jakieś 40 minut temu właśnie te 700 ludzi – i 1300 więcej – zostali ściśnięci wewnątrz sali uniwersyteckiej, wykrzykując tak głośno jak Jared Leto. To nie czas na dobranoc. Przynajmniej na razie.

    Jared pali się do podkreślania, że 30 Seconds To Mars lubi swoją odmienność, robi rzeczy inaczej niż wszyscy. Mnóstwo zespołów chce mieć takie same przekonania, ale w przypadku tego bandu mamy dowody potwierdzające, iż mówią prawdę. Po zejściu ze sceny następuje  przejście do garderoby, aby za chwilę ponownie powrócić.  W pustej sali dla muzyków przed głównym barem przygotowane są już trzy butelki, krzesła i stół. Jared i członkowie jego zespołu – brat i perkusista Shannon oraz gitarzysta Tomo Milicevic – trzymają w rękach markery, a ochrona otwiera drzwi główne.

    Sprawa bezpieczeństwa wygląda bardzo niepewnie, tak jakby było poza protokołem. Ale oczywiście „Jest w porządku”, mówi Jared Leto łagodnie, jakby zachęcając małe dziecko by wzięło jego rower. „Jest w porządku, pozwólcie im”.

    Zatem 700 osób wraca by spotkać ponownie członków z 30 Seconds To Mars. Przez następne jakieś 65 minut, zespół podpisze każdy plakat, każde CD, każdy bilet i każdy kawałek ciała który zostanie im podstawiony w tej wielkiej przepychance. To jest świadectwo wyjątkowości, doświadczenia, że pomimo błękitnych jak jacuzzi jaredowych oczu i zdumiewającego uśmiechu tylko dwóch fanów poprosiło o podpis na sobie. Poproszony o to Jared, wydaje się być trochę niepewny i w sumie nie wie, jak spełnić taką prośbę. I wcale nie chodzi o seks, a nawet zauroczenie; to chodzi o rodzinę.

    Dokładnie teraz, jakieś 4000 mil na zachód, pełni nadziei kandydaci na prezydenta, Barack Obama i Hillary Clinton, oczarowują mieszkańców Florydy w podobny sposób. W 2008 roku, w Mieście Kultury Jared robi to samo i analogicznie. Mówi każdemu, że zobaczy ich na festiwalu Give It A Name, w maju, mówi do matek, sióstr na temat telefonów komórkowych, wskazuje odpowiedni vox-pop i zwraca się do dziennikarzy.

    „Chodź, pogadaj z nim” mówi, wskazując na mnie. „Powiedz mu wszystko o sobie”.

    Sam jest z Liverpoolu, ma 17 lat i ma tatuaż 30 Seconds To Mars na ramieniu. Jego mama powiedziała, że to w porządku pokryć się tuszem, tak jak jego ojciec i podróżować razem. Ojciec jest jego towarzyszem koncertu. Sam myśli, dzisiejszego wieczoru muzycy mogą czuć się lepiej niż słynne The Beatles. Trzy minuty po nim poznajemy Jaspera i Tinę, z Danii. Para podróżowała do Wielkiej Brytanii aż sześć razy dla tego tour. Mówią o kosztach „jak na razie 5000 euro”. Najlepsza z nich wszystkich jest Lyly, z Luksemburga. Ona ma swoim koncie również masę koncertów grupy. Lyly pracuje dla NATO i chce przemierzać ocean, aby skrzyżować swoją pracę z trasą zespołu, do którego zapałała niezwykłą miłością. Nie twierdzi ona, że jej nieobecność za biurkiem zmniejsza lub zwiększa niebezpieczeństwo Europy. Teraz gdy ma 40 lat, Lyly zobaczy ponad połowę koncertów z tej trasy: Liverpool. Leeds, Londyn, Paryż, Amsterdam…
    „To będzie ciężka praca, ale nie martwię się tym”, mówi.
    Myślicie, że postępujecie tak jak Lyly i jesteście umysłowo chorzy?
    „Jestem całkowicie zwariowana”.
    Nie dopóki każdy, bez wyjątku zobaczy jak 30 Seconds To Mars opuszcza swoją siedzibę, gdzie podpisywali wszystko, co im się nawinęło. Jared Leto potrząsa rękami każdego członka personelu i dziękuje im za swoją służbę i cierpliwość. Rozciąga swoje kończyny, tak jak po długim locie, uśmiecha się do opuszczanych fanów. Praca skończona. W sumie, to skończona i nieskończona, bo zespół uda się teraz ponownie do swojej garderoby, aby tam obejrzeć wideo z dzisiejszego wieczoru.
    Ponieważ nieważne jak dobrze dzisiaj było, zawsze może być lepiej.

    „Mój niepokój”, mówi Jared, „to jakość naszej produkcji. Upewnia nas, że wszystko, co robimy jest na wysokim poziomie. Mój niepokój jest dla ludzi, którzy zadali sobie tyle trudu, by przyjść i nas zobaczyć jak gramy. Ktoś z tego tłumu przebył masę kilometrów, i to jest właśnie noc TYCH ludzi. Przebyli długą drogę, wzięli na pewno na siebie jakieś kłopoty, wydali ciężko zarobione pieniądze. Do nas należy spłacenie tego, jak tylko najlepiej potrafimy. Tak, robię to z pasją, ale również mam pragnienie, by zobaczyć, że postępuję słusznie”.

    Jeśli podróżowałbym dookoła świata, a ludzie podążaliby za mną, chyba bym się nieźle wkurzył. Byłeś kiedykolwiek?
    „Nie, nigdy”, odpowiada Jared. Odpowiada na to pytanie z wyrazem twarzy, tak jakbym pytał, ‘byłeś kiedykolwiek czarny’?



    SEKRETY:
    Co Jared Leto zabiera zawsze w trasę?
    1. Gitarę.
    „Zawsze mam z sobą gitarę. Zabieram jedną nieważne dokąd jadę. Byłbym zgubiony bez niej. Piszę piosenki wszędzie. W tej trasie samotnie napisałem piosenkę w Berlinie i Belgii”.
    1. Zatyczki do uszu.
    „Do spania muszą być zatyczki. Jeśli jesteśmy w trasie, w autobusie i chcemy znaleźć trochę ciszy by zasnąć, to one nam ją dają. Dają ciszę”.
    1. Jego BlackBerry
    „Byłbym zgubiony bez mojego BlackBerry. Pozwala mi ono pracować gdziekolwiek się pojawię. Byłbym zbyt zmęczony, gdybym pracował przy komputerze, albo przy biurku. Mam tutaj również teksty piosnek do naszego następnego albumu… wszystkiego po trochę”.



    Tak naprawdę, nie ma już wolnych biletów na żadnej koncert po Europie w ciągu trzech tygodni. Dziesięć tysięcy ludzi zapłaciło, by zobaczyć zespół w Londynie, 5000 w Paryżu, i tak dalej i tak dalej. Po powrocie do rodzinnej Ameryki, „A Beautiful Lie”, drugi album zespołu, zapewnił więcej niż milion sprzedanych płyt. Gdzie indziej sprzedaż wygląda podobnie. Przez cały czas, ludzie którzy tworzą zespół starają się twardo stąpać po ziemi i nie wywyższać się, mieć oczy zwrócone na tym samym poziomie, jak ludzie których określa się mianem ‘fanów’.

    „To jest trudne”, wyjaśnia lider. „Im więksi się stajemy, tym trudniej utrzymać połączenie z ludźmi [jeden na jednego], którzy przychodzą by nas zobaczyć. Są miejsca, które przytłaczają nas wielkością, na przykład by robić tam sesję zdjęciową. Ale próbujemy znaleźć twórcze rozwiązanie problemów praktycznych. Nie powiem ci co to jest, ale pracujemy nad tym”.

    Tak nie było zawsze, oczywiście że nie było. W 2006 roku autobus 30 Seconds To Mars zanotował 140 000 mil trasy. Jeden z ich wielu kierowców, pewnego razu zasnął za kierownicą, by w porę obudzić się na wjazd na hałaśliwą autostradę. Grali wszędzie, bary barbeque. miasta college’y w których lądowali wtedy gdy nie było w nich żadnych studentów. W zajeździe dla ciężarówek Shannon chciał uwolnić dwa zamknięte w klatce tygrysy. Jedyny podejrzany, dlatego ta historia może być wyssana z palca.


    „Spójrz mi w oczy”, mówi z mrugnięciem i uśmiechem, gdy pytam po raz 15, czy ta opowieść jest prawdziwa.

    Podczas gdy koła autobusu się kręcą, zespół wewnątrz coraz bardziej prosperuje. Każdy na tym pokładzie zmuszany jest do wysiłku. Jared Leto pracuje tak jakby to było całe jego życie, jakby zależało właśnie od tego. Gdyby zapytać go, czy praca jest jego życiem, odpowiedziałby bez zawahania, że tak. Przeszło dwa dni temu napisał piosenkę, a teraz angażuje się już w sprawy biznesowe zespołu. Naradza się z kierownikami na temat nowego wideoklipu. Przed występem na scenie Liverpoolu zastanawia się nad układem. W garderobie w Leeds, pyta czy można wypożyczyć na trochę lasery. W hotelu, po występie opóźnia swój sen, pracując do 4 nad ranem.

    „Dbam o to”, mówi. „Przez długi czas to było coś, co chciałem robić, i chcę robić to dobrze. Poświęcam cały swój czas dla pracy z tym zespołem. Chcę stworzyć coś, co będzie specjalne zarówno dla mnie, dla nas, i dla ludzi, którzy przychodzą by nas zobaczyć”.

    I to jest to, na co wszyscy czekają. Przez ponad godzinę na scenie przy Mountfiels Hall, w uroczym mieście Liverpool, Jared Leto i 30 Seconds To Mars udowadniają, że gdy będą działali zgodnie z tym, co mówi im serce, ludzie przyjdą. To jest jak samospełniająca się przepowiednia. Zespół karmi publiczność, a publiczność karmi zespół. Wszystko jest jednością. Oni wszyscy obżerają się razem.

    Dziewiętnaście godzin później, podziwiamy widoki Leeds. Elland Road, stadion piłkarski. Peryferie miasta pochłania deszcz i ciemność. Dotarcie tutaj zabrało jakieś trzy godziny, a Jared Leto nie przestaje rozmawiać. Usta mu się nie zamykają. Ale podczas gdy on jest niewyczerpany, wcale nie wyczerpuje innych. Udziela się jedynie swoim entuzjazmem, co może być też nieco zaraźliwe.

    „Przez cały czas szukam połączenia”, mówi. Od początku lat 80. Ian MacKaye i jego przyjaciele utworzyli hardcorowo punkową grupę, którą nazwali Minor Threat. Jednym z celów tej grupy było zniwelować różnicę pomiędzy artystą, a publicznością. Minor Threat nie umieli tego zrobić i nie byli ostatni. Podczas gdy 30 Seconds To Mars nie ma z nimi żadnego oczywistego pokrewieństwa poza szacunkiem, strojami, chcą utrzymać jedynie ich myśl żywą.
    Opuszczając autobus przypomina mi się historia z 2005 roku, kiedy to byłem w studio Top Of The Pops z Green Day. Młoda fanka, której matka pracowała dla BBC stała i czekała obok mnie na autograf. Kiedy zespół się pojawił, zrobiła krok do przodu. Trzymała w ręce kartkę papieru i długopis. Nie zdążyła wyrazić swojej prośby, bo ochrona odsunęła ją na bok, a Green Day udali się do swojej garderoby.
    Przypomniała mi się ta historia, ponieważ obok autobusu stoi młoda fanka ze swoim dziadkiem. Autobus przyjechał na zaplecze, gdzie znajdują się garderoby. Tych dwoje ludzi stoi samotnie, czekając w ciemności. Fanka jest zdenerwowana i nieśmiała; jej dziadek jest ubrany nienagannie, jak stary Yorkshire gentleman. W swoich rękach trzyma aparat Olympus.
    Czy zrobiła sobie z Jaredem wymarzone zdjęcie? Cóż, to nie miejsce by o tym mówić, ale…
    Pojawiając się w drzwiach autobusu Jared słyszy prośbę. Nie ma ochroniarzy, by chronić go przed ludźmi. Pozuje do zdjęć dobrowolnie, bez żadnej groźby. Pozuje do zdjęć, najpierw z młodą damą, później z jej dziadkiem. Nigdzie się nie spieszy, nie próbuje uciekać. Stoi i rozmawia, nawet nie odpowiada za dużo na pytania, chodzi tylko o samą rozmowę. Rozmawiają o starym aparacie, o przybyciu do Leeds, trochę o tym, trochę o tamtym. Patrzy raz na twarz dziewczyny, raz na twarz jej dziadka, w końcu udaje się w kierunku budynku. Nie da się tego opisać, to jest warte każde słowo.

    30 Seconds To Mars. Tak prawdziwi, że możesz ich dotknąć.




    ***tłumaczenie: mary 

    ***słowa: Ian Winwood
    ***zdjęcia: Ashley Maile

    ***żeby zobaczyć obrazek większy wystarczy kliknąć



    sobota, 8 października 2011

    Wywiad 2008: Fortuna sprzyja odważnym

    30 SECONDS TO MARS – FORTUNA SPRZYJA ODWAŻNYM

    Z zespołem rozmawia: ANDREW KELHMAN
    Zdjęcia: NIGEL CRAME

    30 Seconds To Mars nie cieszą się z faktu, że wielu ludzi wyobraża sobie ich jako łatwo unoszących się do gwiazdorstwa. ROCK SOUND rozmawia z braćmi Leto i chce wyciągnąć z nich całą prawdę o tej walce.

      Podpisywanie umowy płytowej jest trudne. Trafiając w umowę płytową na podstawie nieoznakowanej demonstracji, żadną biografią albo promocyjnym obrazem i ofertą gabloty wystawowej jest niemalże niemożliwe. To typ co trzeciego zespołu z Los Angeles, który wysłał do wytwórni swoje anonimowe dema i został zaproszony do obejrzenia grupy w Santa Barbara.
      Całkowita suma czterech przedstawicieli z przemysłu nagraniowego zrobiła tej nocy podróż. Zespół zrobił to co zawsze: założył bieg całej trasy, zgrał zbiór 13 piosenek, które zostały dodane do świata elektronicznego, psychodelicznego i alternatywnego rocka.
       Zadziwiające jest to, jak wyżej wymienione typy przemysłu kopnęły zespół w tyłek. Płyta pojawiłaby się wcześniej. Mieli przypieczętować podpisanie umowy w pewny poniedziałek. Poniedziałek nadszedł i nikt nie zadzwonił. Skrzynka pocztowa była pusta. Jednak mimo wszystko zespół 30 Seconds To Mars brną do przodu.


    „Może gdybym był bogaty, byłoby łatwiej” Jared Leto


    „Byliśmy bardzo naiwni – do tej pory nie mieliśmy pomysłu jak zaprezentować się w gablocie wytwórni płytowej z dala od LA” wspomina frontman Jared Leto z uśmiechem. „Kiedy chcieliśmy podpisać umowę płytową, nie wychodziliśmy i nie sporządzaliśmy pakietów prasowych. Graliśmy koncerty i zapraszaliśmy na nie ludzi. To była prosta logika”.

    Ta noc była więcej niż 10 lat temu i pomimo niekonwencjonalnych taktyk 30 Seconds To Mars wciąż pną się w górę i rosną w siłę. Rock Sound zabiera nas w podróż z powrotem do początku, by dowiedzieć się jak i dlaczego zespół zaszedł tak daleko.


    ZACZĘŁO SIĘ OD braci Leto w latach 90’, pisali muzykę razem przez jakiś czas, ale nigdy nie brali tego na poważnie. Kochali to. Chcieli by pewnego dnia było to czymś więcej niż dzieleniem wspólnie wolnego czasu, dlatego postanowili spróbować działać na poważnie i sprawdzić co się stanie.

    „Kiedy pierwszy raz zaczęliśmy, naprawdę zaczęliśmy obsesyjną grę. Postanowiliśmy znaleźć gówniane studia, które były tanie, więc mogliśmy w nich uczestniczyć”, mówi Shannon. „Robienie tego dało nam uczycie wielkiego kopa prosto z sypialni. Mogliśmy grać w garażach, na obsranych studiach albo gdziekolwiek indziej, w miejscu które mogliśmy wynająć”.

    Wiele z tych pokojów prób było już zajęte przez innych muzyków, którzy mieli taki sam pomysł na zespół. Ich wybór proponował pracę dla potencjalnych współpracowników. „Wzięliśmy kartę papieru, napisaliśmy ogłoszenie i rozwiesiliśmy to w sklepach muzycznych i sklepach z kawą”, wyjaśnia Jared z grymasem. „Jedyną rzecz którą można było w tym dostrzec, to pęk pieprzonych dziwadeł”. Bracia teraz się z tego śmieją, ale doświadczenie nie było wcale takie komiczne.

    „Wiedzieliśmy czego na pewno nie chcemy”. Shannon kontynuuje. „Powinniśmy sfilmować ludzi, którzy przekroczyli próg naszych drzwi. Zrobilibyśmy z tego świetny materiał filmowy DVD”.

    Naprawdę byli tacy źli?
    „Tak”, stwierdza Jared. „Mieliśmy każdego od klona do nemezis, mieliśmy Yngwie Malmsteen, gitarowych bogów ze szkoły pełnej punka i rocka. Było ogromnym wyzwaniem, znaleźć kogoś, kogo można polubić i kto podejmie się wyzwania bycia z nami i chodzenia tak jak my po cienkiej granicy między dźwiękami. Myśleliśmy, że dostajemy metalowców, którzy chcą wszystko porozpieprzać na strzępy, albo mieliśmy ludzi interesujących się tylko jednym gatunkiem. To było złe”.

    Od tego czasu bracia myśleli, że nie znajdą nikogo, kto chciałby podążać z nimi. Sznur basistów przewinął się przez zespół, kontynuowali granie na żywo w kierunku umowy płytowej. Nieugięcie, zaczęli podróżować. 


    "Wiedzieliśmy, jak trudno było zmienić percepcję, nastawienie więc przez jakiś czas w ogóle się tym nie przejmowaliśmy" – Jared Leto.




    I  ZACZĘLI PODRÓŻOWAĆ z każdym. Dosłownie z każdym.
    „Kiedyś graliśmy dla Fishbone”, Jared wspomina to trochę z mieszanką zarazem wstydu i dumy. „Graliśmy dla meksykańskich gringo, byliśmy suportem zespołów metalowych, zespołów rockowych a nawet ludowych. Graliśmy dla kogokolwiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek. Bawiliśmy się razem z tymi zespołami i mało kto nas zauważył”.

    Chcieli robić coś trudnego, podjąć jakiegoś wyzwania. 30 Seconds To Mars – band uzupełniony przez gitarzystę Tomo Milicevica – sprowadzony we właściwym czasie.
    „Przez wiele lat koncertowaliśmy w pewnego rodzaju ciszy. Nie mieliśmy nazwy zespołu, po prostu podróżowaliśmy i dawaliśmy występy”, wspomina Jared. „Nie byliśmy tak naprawdę zainteresowani skutkami naszego grania, pewnego rodzaju następstwa. To był dla nas eksperyment. Zdaliśmy sobie sprawę, że taki jest właśnie proces muzyki. Tworzysz ją, puszczasz w obieg, następnie ludzie mogą mieć z tego swoje prywatne doświadczenie, łączą się w publicznej przestrzeni i dzielą coś RAZEM. Chcieliśmy tego, chcieliśmy się z tym utożsamiać.

    Zespół nigdy nie ukrywał Jareda przed publicznością, siedzącego za kulisami albo w furgonetce, tuż przed występem. Większość z koncertów odbyła się poza Los Angeles, w miejscach gdzie nikt wcześniej nie spodziewał się, że może zobaczyć sławnego aktora na czele bandu rockowego. Wiele z pierwszych widowisk miało miejsce w przydrożnych barach, starych kościołach, domach kultury, bibliotekach, barach samochodowych.

    „To było wyzwanie mieć mnie w zespole”, komentuje Jared. „Wiedzieliśmy o tym, że to będzie wyzwanie i byliśmy tego świadomi, że może zajęło to więcej pracy, niż gdybym nie należał do grupy”.

    Ale niezrażony wyzwaniem zespół podjął pracę. Rock Sound i Johan Matranga pamięta noc dzieloną z zespołem, gdy alt rock stał daleko w tyle.
    „Graliśmy w maleńkiej miejscówce w centralnej Kalifornii”, Matranga zaczyna. „Paul z Immortal Records powiedział mi, że zespół który jest na liście dzisiejszej nocy, ma za swojego lidera aktora. A to nie jest nigdy dobry znak”.

    Najgorszy strach pojawił się przed nim, gdy zobaczył nastolatki oblegające dookoła zespół. Ale coś się zmieniło po tym, jak zdał sobie sprawę, że nie chce wykiwać (magazyn podał inne nieocenzurowane słowo - wyd***ć) Jareda, ale nie jest jedną z tych szalonych nastolatek. „Pogadaliśmy trochę o jego dziwnych zdarzeniach na planie, o tym jak został poparzony i wielu innych, oraz o ekscytującym pomyśle bycia w zespole. Prawdopodobnie się uśmiechnąłem i powiedziałem ‘Uważaj czego pragniesz’ albo coś w tym stylu. Naprawdę wyglądał na szczęśliwego, wykonując coś całkowicie nieromantycznego, w byciu w zespole i to całe jego oddanie jest romantyczne. Zyskałem dla niego więcej szacunku. W dzisiejszym świecie jest tyle łatwiejszych dróg wyboru i za to go muszę pochwalić. Podążył na przekór”.

    Początkowo członkowie zespołu podążali na swoje show w ciasnych samochodach. Zatrzymywali się przy stacjach benzynowych aby rozprostować kości, przeczytać mapę i coś zjeść. To nie była tylko wyprawa poza stan Kalifornia. W taki właśnie sposób była to wyprawa po całej Ameryce. Przez całą przygodę można znaleźć romans w czymś najbardziej nieromantycznym życia na kółkach. Ważny przełom przyszedł, gdy zespół mógł sobie pozwolić na samochód z częścią mieszkalną. Wszyscy podróżowali razem, dzieląc się wrażeniami, życiem.

    „Musieliśmy pozbyć się furgonetki. Gdy prowadziliśmy przez Arizonę wiatr uniemożliwiał nam jazdę. Kołysało tak, że rozwaliło nam piekarnik”.
    Wywróciła się.
    „Tak”.
    Byliście w środku?
    „Nie” kontynuuje Shannon. „To było na miarę wysokich lotów żeglarstwo, gdy wiatr napierał koła przestały trzymać się ziemi”.


    „Zmieniliśmy podejście zespołu i pozwoliliśmy muzyce przemawiać samej za siebie” – Jared Leto.



    TO DLA PIENIĘDZY? Rock Sound wie o czym myślicie. Jared Leto – super sławny aktor znany z ról w wielkich produkcjach, pokrył koszty wszystkich wideoklipów zespołu. Wiemy, że tak myślicie, bo my mamy takie samo odczucie. Przynajmniej było tak, dopóki sam Jared Leto nas nie uświadomił. „Kiedy zespół robił swoje dema, nie zostały one podpisane – włożyliśmy w to masę pieniędzy, ale kiedy podpisaliśmy kontrakt nie włożyliśmy żadnych pieniędzy w zespół. Głęboko zastanawiałem się, czy to realne. Nigdy nie zarobiłem dużo pieniędzy jako aktor, dlatego nie miałem dużo pieniędzy by je wydawać. Może gdybym był bogaty byłoby łatwiej, ale był jeden raz gdy musiałem włożyć pieniądze w band. Wszystko po to, abyśmy mogli wyruszyć w tour Lollapalooza 2003, nie dostaliśmy wsparcia, ponieważ byliśmy pomiędzy dwoma albumami. Czułem, że postępuję słusznie, dlatego zapłaciłem z moich oszczędności”.

    Niebogaty? Możliwe, przez większość jego pracującego życia, Jared Leto zarabiał ‘Scale’ – minimalną płacę dla występujących ustanowioną przez Screen Actors Guild; w taki kontrakt wchodzi również wyżywienie, płatne nadgodziny i koszty związane z zakwaterowaniem. Oczywiście to jest więcej niż przeciętny człowiek zarabia, ale również mniej niż wielu myśli, że on zarabia, za każdym razem gdy pojawia się przed kamerą. „Ludzie widzą cię w filmie i od razu wyobrażają sobie, że jesteś bogaty” dodaje.

    „Przez czas panowania pierwszego albumu, wcale nie mieliśmy dużo pieniędzy. Nie pracowałem często jako aktor, a jeżeli już to byłem elemencikiem w filmie, małą rólką. Faktycznie zebraliśmy pieniądze z procesu na nagranie „A Beautiful Lie”, firma wykorzystała w niestosowny sposób treści 30 Seconds To Mars. Mieliśmy trochę pieniędzy i nagraliśmy teledysk dla środowiska, którym się interesujemy”. Epickie wideo zostało nakręcone w plenerach Północnego Koła Podbiegunowego, w mieście Illulissat. Planowanie tego wszystkiego zajęło 18 miesięcy i było to głównie finansowanie wyzwania.

    „Dwa dni przed naszym przyjazdem ktoś spadł z lodowca i zginął” – wspomina brat Shannon. „Lodowce zawsze się zmieniają i poruszają. Podczas jednego z ujęć Tomo skoczył i usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk pękającego lodu pod jego stopami. To było przerażające, wszystko pod radarem, szkic wideo. Nie zostaliśmy objęci ubezpieczeniem na większość rzeczy. Jedynie reżyser zdjęciowy był jedynym czystym i sprawdzonym facetem w ekipie”.

    Jest trudnym do opisania scena, gdy Rock Sound siedzi z braćmi w tyle ich nienagannego tour-busa. Ostatnie minuty przygotowań. Stylista z wcześniejszej sesji czeka aby obciąć włosy Jareda, podczas gdy manager i załoga techniczna zajmują się wszystkim przed kolejnym koncertem, z wyprzedanymi biletami dla kilkutysięcznej publiczności. Ale podczas podpisywania kontraktu płytowego, nie mieli legalnych przedstawicieli, musieli sami się wszystkim zająć. Wiele od tego czasu się zdarzyło, ale zespół zawsze zwyciężał. Zespół przetrwał wiele, nie tylko wydarzenia związane z debiutancką płytą.

    „Mieliśmy wydać debiutancką płytę w 2001 roku, ale wrzesień zmienił wszystko. Każdy oglądał wielką tragedię, czekał i próbował ją zrozumieć, poczuć co najbardziej odpowiednie” – wspomina Jared ponuro. „Tytuł naszego albumu ‘Welcome To The Universe’ uległ zmianie, ponieważ był to obraz militarnej wojny, piękny obraz czegoś niewyobrażalnie brutalnego. To nie pasowało do wrześniowych wydarzeń. Opóźniło tym samym wydanie albumu o 10 miesięcy”. Ostatecznie album ujrzał światło dzienne, a 13-minutowe utwory zostały objęte cenzurą i skrócone do 6-minutowych, przypominając Bjork i Radiohead – natchnione eksperymenty kosmicznie rockowe, które nudne, jak pospolite kapele nu metalowe. Jednak pozwoliło to 30 Seconds To Mars grać coraz więcej koncertów i sprawiło, że stali się znani. O większości przeszłości 30 Seconds To Mars nie rozmawia się z prasą, jednak stale powiększana jest baza fanów, przez robiące wrażenie live show. „Pozwoliliśmy muzyce przemawiać samej za siebie”, wyjaśnia Jared. „Wiedzieliśmy, jak trudno było zmienić percepcję, nastawienie więc przez jakiś czas w ogóle się tym nie przejmowaliśmy. Wiedzieliśmy, że chcemy stworzyć coś ekscytującego, co będzie takie dla nas samych, ale również dla naszych przyjaciół i rodziny, więc czekaliśmy”. Więc dalej grali koncerty i dalej wkładali swój ogromy wpływ w dźwięk, w jego wielkość, w co im uniemożliwiano.

    Wydali drugi album, który był prawdziwą niespodzianką dla wszystkich tych, którzy myśleli, że zespół jest marnym projektem aktora, potrzebującego jakiegoś rodzaju odskoczni, zanim wróci do ‘właściwej’ pracy. Zespół pojawił się w prasie, najpierw w Ameryce, później za granicą. Grali koncerty dla coraz większej liczby publiczności i sprzedali ponad milion płyt. Dokonali tego! Więcej niż dekadę temu, po zniechęcających przesłuchaniach, objechaniu całej Ameryki i fatalnemu zaprezentowaniu 30 Seconds To Mars mają miano grupy iście rockowej. Dlaczego?

    „Poświęcenie”, mówi szczerze Jared. „To bardzo ważny powód, dla którego tutaj jesteśmy”.
    Dokonali prawie niemożliwego, aby zespół taki jak 30 Seconds To Mars miał prawo istnieć, ale udało się. Kochaj ich albo nienawidź, ale nie można powiedzieć, że nie odnieśli sukcesu.






    ***tłumaczenie: mary
     

    sobota, 1 października 2011

    ROCKOON 2008

    Plakaty ROCKOON 2008







    Wywiad 2007: SPOTLIGHT

    „Muzyka jest moją prawdziwą pasją”, 35 letni Jared Leto, lider i piosenkarz alternatywnego zespołu 30 Seconds To Mars, stał się zapewne jedynym ostatnio aktorem z sukcesami, dbającym o swoją karierę rock&roll. „Jest mnóstwo przykładów na to, czego nie robić”, mówi Jared i zatapia się w brudnym krześle za kulisami rockowego klubu Electric Faktory w Filadelfii. „Krajobraz jest zasłany ciałami dylematów, które ośmieliły się wtargnąć i wyjść na spacer po tej świętej ziemi”, dodaje sarkastycznie.

    Jared Leto nie zalicza się do grona kiepskich naśladowców danego gatunku: muzyka nie jest jego hobby. Jest aktorem, który pojawił się jako łamacz serc, Jordan Catalano, w kultowym młodzieżowym serialu „Moje tak zwane życie”, przybierając nową osobowość. Za każdym razem wkłada w swoją pracę ogromne poświęcenie, już nawet obsesyjnym poświęceniem można nazwać jego pokręcony dobór ról filmowych. Najnowszy z jego filmów będzie miał premierę w tym miesiącu: „Rozdział 27”, dla którego Jared przybrał 30 kilogramów, zamieniając się w zabójcę Johna Lennona, Marka Davida Chapmana. Przy okazji roli, Jared nabawił się podagry, od ekstremalnej zmiany wagi i posiłków. Codziennie podgrzewał w kuchence mikrofalowej litr czekoladowych Haagen Dazs (lody), potem polewał to oliwą z oliwek i sosem sojowym, następnie wypijał taki zestaw duszkiem. „Mój cholesterol był tak wysoki, że lekarze chcieli mnie odsunąć od roli”, wspomina gdy już powrócił do normalnej wagi. „Zabierałem ze sobą na plan wózek inwalidzki. Stawiałem go obok kamer, ponieważ nie mogłem chodzić więcej niż parę kroków bez rozdzierającego bólu”. Dla Jareda muzyka nie jest wcale łatwiejsza. Walczył o to, by zespół nie miał jego osoby jako etykiety. Założył go w późnych latach 90. wraz ze swym bratem, perkusistą Shannonem. Wytwórnia Virgin ostatecznie podpisała z nimi kontrakt, ale ich debiutancka płyta, wydana w 2002 roku, zatytułowana po prostu „30 Seconds To Mars” rozczarowała i nie sprzedała się w dużych ilościach. „Spotkać Jareda Leto i jego tak zwany zespół” – zaczął magazyn Rolling Stone. Ale Jared wyjaśnia „wiedziałem w co się pakuję”. Obniża swój głos do konspiracyjnego szeptu: „Ale jedno od drugiego mnie nie powstrzyma”.

    Wszystko zmieniło się, po tym jak zespół wydał drugi album – bardziej przyjazny dla radia „A Beautiful Lie”, w 2005. Wolno, ale stabilnie sprzedało się niemal 600 000 płyt – z grubsza 596 000 więcej niż CD zespołu Kevina Bacon’a. Płyta „A Beautiful Lie” dała alt-rockowe przeboje „The Kill” oraz „From Yesterday”. 30 Seconds To Mars odwiedzili również 30 miast, tour zasponsorowało MTV2. „Można lubić naszą muzykę, bądź też nie. Ludzie nie mogą zaprzeczać naszemu istnieniu, legalności”. Wbija swoje stopy na niski stolik w furgonetce zespołu. „Mógłbym nakręcić 20 filmów w ciągu 10 lat. Mógłbym mieszkać w jakimś dużym, głupim, brzydkim domu na hollywoodzkich wzgórzach, bez dbania o świat. Osiąganie góry gotówki nie jest moim celem. Jestem szczęśliwy z bycia tutaj”.

    To jest scenariusz, jaki Jared i jego brat mogli sobie jako dzieci tylko wyobrazić. Urodzony w Bossier City, LA., Jared dorastał majac „spożywczy znaczek biedy”, słuchając takich zespołów jak, Led Zeppelin i Pink Floyd, a później Nine Inch Nasil i The Cure. Jego ojciec opuścił rodzinę bardzo wcześnie, zostawiając jego i Shannona pod opieką matki. Prowadzili od tego czasu koczowniczy tryb życia. Matka hipiska, zachęcała ich by podnosili pędzle i instrumenty, rozwijała w nich duszę artystów. W wieku 20 lat Jared przeprowadził się do LA. i w krótce potem zabłysnął rolą w „Moje tak zwane życie”.

    Jared zagrał małe rólki w „American Psycho” i „Podziemnym kręgu”. „Podejmowałem role wtedy, gdy mogłem”. Odrzucił nawet rolę u Clinta Eastwooda w „Sztandarze chwały”, ponieważ jego zespół już zaangażował się w trasę. "To na pewno nie była decyzja, którą podjąłem z radością . Ale tak należało zrobić, nie mogłem postąpić inaczej”.
    Dodaje gitarzysta Tomo Milicevic: „Czasami martwię się, że facet rzuca swoją karierę filmową za daleko. Wtedy pytam ‘Jesteś pewny, że chcesz to zrobić?’
    Wciąż, noc w noc, Jared spędza godziny z gotami i punkami, którzy gromadzą się by zobaczyć, jak szalał na scenie i wydawał z siebie ryk za rykiem. Po koncercie. Jared rozdaje autografy, pozuje do zdjęć i przytula fanów do 3. nad ranem. Później może zasiąść w swoim autobusie i odbyć dziesięciogodzinną drogę do Toronto. Sen nie jest na porządku dziennym: podczas jazdy on zajmuje się redagowaniem wideo dla 30 STM. Zeszłego lata powstał w Chinach epicki teledysk do „From Yesterday”.

    Ponieważ Jared wbija w prawie rozszalały tłum, to oczywiste , że musi być spokojny. "Nie jestem zamkniętym muzykiem chcącym działać, albo zamkniętym aktorem chcącym być muzykiem" oświadcza. "Jestem aktorem i muzykiem. Nie muszę przepraszać za to kim jestem".





    KARIERA AKTORSKA: 



    "Moje tak zwane życie"  (My So-Called Life) - 1994 - 1995

    "Skrawki życia" (How to Make an American Quilt) - 1995

    "Prefontaine" (Prefontaine) - 1997

    "Ulice strachu" (Urban Legend) - 1998

    "Cienka czerwona linia" (The Thin Red Line) - 1998

    "Podziemny krąg" (Fight Club) - 1999

    "Przerwana lekcja muzyki" (Girl, Interrupted) - 1999

    "American Psycho" (American Psycho) - 2000

    "Requiem dla snu" (Requiem for a Dream) - 2000

    "Azyl" (Panic Room) - 2002

    "Aleksander" (Alexander) - 2004

    "Rozdział 27" (Chapter 27) - 2007

    tłumaczenie: mary

    Szukaj na tym blogu