piątek, 21 sierpnia 2009

2009/08/21 MTV News

By James Montgomery

30 Seconds To Mars przywożą irańskich fanów i tybetańskich mnichów, a wszystko dla nowego albumu. „Chcieliśmy mieć związek pomiędzy zespołem a publicznością” mówi o ‘cyfrowym szczycie’ Jared Leto. 

Jeśli chodzi o 30 Seconds To Mars, tylko Jared Leto naprawdę zna taką drogę swojego wyboru: globalną.

Pisał piosenki w Berlinie, potem nagrywał je na Hawajach (z Kanye Westem), zaprosił wszystkich fanów na ‘szczyty’, w Austrii, Włoszech, Francji i Japonii (to tylko nieliczne), wyciągnął wpływy z niemieckiego elektronicznego Tangerine Dream i zaprosił brytyjskiego producenta Flooda by poświęcić mu cały swój projekt.

Nie powinno być to żadnym zaskoczeniem, że nowy album 30 Seconds To Mars powstawał w domowym zaciszu i dalej rozwija granice możliwości – z tak zwanym ‘cyfrowym szczytem’ i niekonwencjonalnymi specjalnymi gośćmi.

„Faktycznie, gdy byliśmy przy końcu dostałem wiadomość na Twitterze, że jacyś ludzie w Iranie chcą być częścią naszych ‘szczytów’, ale nie mogli dotrzeć na żaden, który miał już miejsce”, powiedział Leto MTV News. „Dlatego zrodził się nowy pomysł, pomysł 'cyfrowego szczytu'… Chcieliśmy mieć pewnien rodzaj połączenia, związku pomiędzy zespołem a publicznością, chcieliśmy aby współgrali z nami tak jak instrumenty na płycie”.

Więc 30 STM spełniło prośbę swoich fanów: 'szczyt' miał miejsce przez TwitVid.com i dzięki niemu zespół dostał zawartość materiału która swobodnie mogła znaleźć się na nowym albumie. Właśnie w ten sposób granice zostały zatarte, a otworzyły się nowe możliwości.

„Ludzie siadają przed swoimi kompuerami, samemu albo z przyjaciółmi, z rodziną, wszędzie na całym świecie, i nagrywają dźwięki, śpiew, odpowiadają na pytania, udzielają wywiadów… to jest tak proste, jak oklaski albo głośne tupanie, odśpiewanie chórku w piosence”, wyjaśnia Leto. „Eksperymentujemy, co można zrobić w grupie. To cudowne, zobaczyć że ludzie tak się angażują, że są podekscytowani”.

Podczas gdy masa ludzi tworzy swoje przesłania wideo, Leto i spółka wciąż dopieszczają nowy album (który Leto jeszcze oficjalnie nie potwierdził, aby miał tytuł „This Is War”, pomimo wielu plotek). Głównym celem jaki wokalista wyjawił, to to, że album ma pojawić się na sklepowych półkach w tym roku.

„Jesteśmy w agoni pracy aby album się narodził”, powiedział. „Jesteśmy już na samym końcu. Wiele rzeczy już zrobiliśmy, album wyjdzie wcześniej czy później, ale się pojawi”.

Fani już znają Kanye i wokalistę The Killers (Brandon Flowers), którzy udzielą się w piosence zwanej „Hurricane”, ale jest jeszcze grupa nowych gości, których Leto zaprosił, by pojawili się na nowym albumie: to grupa tybetańskich mnichów.

„Mamy tutaj pewną odmienną naturę piosenek. Zbadaliśmy dużo, myślę że ludzie będą naprawdę zaskoczeni tym albumem”, powiedział. „Jedną naprawdę pasjonującą rzeczą, jaką zrobiliśmy, to praca z tybetańskimi mnichami, gdzieś rok temu. W końcu mamy ich w studio i możemy nagrać ich śpiew. Zrobiliśmy z nimi świetny projekt… byli w (moim) domu, skandowali, a my to nagraliśmy".



***źródło: http://www.mtv.com/
***tłumaczenie: mary

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu