Przed jednym z największych chyba koncertów w Wielkiej Brytanii, magazynowi BIG CHEESE udało się złapać Jareda Leto z 30 Seconds To Mars i wejść z nim razem do wewnątrz historii tworzenia nowego albumu "This Is War" oraz zobaczyć, jak zespół był zaangażowany w bitwę życia.
Nikt nie powiedział, że droga do sukcesu 30 Seconds To Mars będzie łatwa. Grupa promuje swój trzeci album. Triumfują w obliczu przeciwności. Na płycie "This Is War" zespół daje z siebie wszystko, zarówno pod względem wykonań, jak i kreatywności. Członkowie grupy zostali zmuszeni do podążania własną wizją, Jared i Shannon Leto (wokal/gitara i bębny) oraz Tomo Milicevic (gitara) są bezwzględni w pogoni do doskonałości brzmienia, nie zważając przy tym na koszty. Złapaliśmy lidera grupy, Jareda Leto w kontemplacyjnym nastroju. Jest on człowiekiem, który łączy dwa pojęcia: aktor i muzyk. Nie obraża go takie sformułowanie, wyjaśnia, co kierowało nim by zadawał sobie tyle trudu...
Płyta "This Is War" już jest na rynku, a Wy jesteście na czele zbliżających się największych imprez w Wielkiej Brytanii. Jednak jeśli wasze sprawy dotyczące wytwórni potoczyłyby się inaczej, prawdopodobnie nie mielibyśmy tutaj tej rozmowy. Jak dużym obciążeniem był to okres w twoim życiu?
Niektóre dni były ciężarem, inne nie. Niektóre dni były brutalne, inne powodowały, że musieliśmy odłożyć myśli, krążące w naszych głowach i ostawić je w jakiś ciemny zakamarek, spróbować skupić się na najważniejszej dla nas rzeczy, jaką była nasza muzyka i nasza nowa płyta.
Jak trudno było "odłożyć myśli". 30 milionów dolarów nie jest chyba kwotą, jaką trzyma się w kieszeni?
Bywało różnie. Bardzo realnie. To nie cytat prasy, ale jakieś złożone bzdury. To był namacalny fakt, że możemy walczyć o ten pozew i możemy wygrać. Może jesteśmy winny naszej wytwórni 30 milionów dolarów, ten fakt wisiał nad naszymi głowami cały czas podczas tworzenia tego nowego albumu.
Jak to wpłynęło na sesje nagraniowe?
Część całego doświadczenia, która dotykała pozwu nie była dobra. Z kolei tworzenie nowego albumu było zdecydowanie inspirującym czasem. To był naprawdę satysfakcjonujący i magiczny czas dla nas. Mieliśmy szczęście pracować z: Flood (U2, Smashing Pumpkins) oraz Steve Lillywhite'm (Chris Cornell, Dave Matthews). Mieliśmy czas i przestrzeń do tworzenia płyty tyle ile chcieliśmy i wykorzystaliśmy to, jak chcieliśmy.
Wybraliście na producenta albumu Flood'a. Czy dlatego, że poprzednie grupy, z jakimi współpracował mają podobne epickie brzmienia?
Z pewnością. Jestem wielkim fanem jego pracy z takimi zespołami, jak Nine Inch Nails, PJ Harvey, Depeche Moode. To są grupy, które podziwiam od lat.
Myślisz, że raczej jesteś w stanie wydobyć czas dla ciebie, gdy masz obok ciśnienie związane z terminem wydania nowego albumu, i jak wpłynęło to na brzmienie albumu?
Myślę, że wszystko przez co przechodziliśmy przez cały ten czas wpłynęło na sposób brzmienia płyty. Możecie usłyszeć na niej poczucie pewnego rodzaju konfliktu i wyzwania. Było tak, jak już powiedziałem, gdy przyszło do nagrań, cały ten czas był dla nas niezwykle inspirujący.
Mówisz o konflikcie, jak układały się twoje relacje z resztą zespołu? Był jakiś konflikt wewnątrz 30 Seconds To Mars?
Ta część była świetna. Okazaliśmy się silniejsi niż kiedykolwiek. Nawet się trochę do siebie zbliżyliśmy, to był naprawdę trudny dla nas czas. Wiesz, nie ma nic bardziej jednoczącego ludzi, niż dobra walka, żołnierze i przed sobą pozew sądowy na kwotę 30 milionów dolarów. To na pewno zbliża.
Nauczyliście się czegokolwiek o sobie w tamtym czasie?
Wspaniale było odkrywać to do czego człowiek jest zdolny, będąc postawionym pod ścianą. Dowiedzieliśmy się, co jesteśmy w stanie stworzyć na nowej płycie. Dla nas, ta płyta jest o przetrwaniu, o nas, że jesteśmy w stanie dostarczyć coś, co definiuje to, kim naprawdę jesteśmy. Album musiał takim być, dla nas, przekroczył przeszłość. Jesteśmy bardzo dumni z tego, że album się ukazał.
Angażowaliście fanów na różnych etapach tej historii. Jak do tego doszło?
Cóż, na nowej płycie ma miejsce bardzo duży eksperyment. Ma tutaj miejsce interaktywność, co jest ważną częścią płyty. Zaangażowanie ludzi z całego świata, jest kluczem do całej zawartej na niej twórczości. Teraz nie twierdzę, że jesteśmy pierwszym zespołem, który podjął się takiego działania, ale jestem pewien, że mnóstwo innych grup robiło coś podobnego wcześniej. Jednak nie jestem pewien czy te zespoły robiły to na takim globalnym poziomie.
Skąd się zatem wziął taki pomysł?
Wzięło się to z pomysłu, że musiałem uchwycić esencję koncertu. Chciałem użyć nowoczesnych technologii i dodać interaktywny element na płytę. Byłem również bardzo zainteresowany dźwiękiem jaki uzyskuje się od ludzi zamiast od instrumentów muzycznych. Byłem ciekaw jak przydatne i pomocne się to okaże i czy wyniesie naszą muzykę na nowy poziom.
Było tak jak oczekiwałeś?
Tak, naprawdę tak było. Wręcz przekroczyło moje oczekiwania. Pierwszy zlot miał miejsce w Los Angeles i składał się z ponad 1000 ludzi, którzy przybyli z całego świata. Poszło tak dobrze, że zdecydowaliśmy się na kolejne osiem zlotów w różnych krajach. To było fascynujące być częścią tego procesu i móc usłyszeć materiał, jaki zebraliśmy z odległych zakątków świata. Przez Twittera dostałem wiadomość od kogoś z Iranu, kto nie mógł być na zlocie. Podsunął mi pomysł zorganizowania cyfrowej wersji. Kiedy słyszycie piosenkę "Kings & Queens" na nowej płycie, albo piosenkę "Call To Arms", myślicie że słyszycie grupę ludzi, tupiących i klaszczących ale to co właściwie słyszycie, to dziesiątki tysięcy ludzi z całego świata.
C.D.N. ;)
Niektóre dni były ciężarem, inne nie. Niektóre dni były brutalne, inne powodowały, że musieliśmy odłożyć myśli, krążące w naszych głowach i ostawić je w jakiś ciemny zakamarek, spróbować skupić się na najważniejszej dla nas rzeczy, jaką była nasza muzyka i nasza nowa płyta.
Jak trudno było "odłożyć myśli". 30 milionów dolarów nie jest chyba kwotą, jaką trzyma się w kieszeni?
Bywało różnie. Bardzo realnie. To nie cytat prasy, ale jakieś złożone bzdury. To był namacalny fakt, że możemy walczyć o ten pozew i możemy wygrać. Może jesteśmy winny naszej wytwórni 30 milionów dolarów, ten fakt wisiał nad naszymi głowami cały czas podczas tworzenia tego nowego albumu.
Jak to wpłynęło na sesje nagraniowe?
Część całego doświadczenia, która dotykała pozwu nie była dobra. Z kolei tworzenie nowego albumu było zdecydowanie inspirującym czasem. To był naprawdę satysfakcjonujący i magiczny czas dla nas. Mieliśmy szczęście pracować z: Flood (U2, Smashing Pumpkins) oraz Steve Lillywhite'm (Chris Cornell, Dave Matthews). Mieliśmy czas i przestrzeń do tworzenia płyty tyle ile chcieliśmy i wykorzystaliśmy to, jak chcieliśmy.
Wybraliście na producenta albumu Flood'a. Czy dlatego, że poprzednie grupy, z jakimi współpracował mają podobne epickie brzmienia?
Z pewnością. Jestem wielkim fanem jego pracy z takimi zespołami, jak Nine Inch Nails, PJ Harvey, Depeche Moode. To są grupy, które podziwiam od lat.
Myślisz, że raczej jesteś w stanie wydobyć czas dla ciebie, gdy masz obok ciśnienie związane z terminem wydania nowego albumu, i jak wpłynęło to na brzmienie albumu?
Myślę, że wszystko przez co przechodziliśmy przez cały ten czas wpłynęło na sposób brzmienia płyty. Możecie usłyszeć na niej poczucie pewnego rodzaju konfliktu i wyzwania. Było tak, jak już powiedziałem, gdy przyszło do nagrań, cały ten czas był dla nas niezwykle inspirujący.
Mówisz o konflikcie, jak układały się twoje relacje z resztą zespołu? Był jakiś konflikt wewnątrz 30 Seconds To Mars?
Ta część była świetna. Okazaliśmy się silniejsi niż kiedykolwiek. Nawet się trochę do siebie zbliżyliśmy, to był naprawdę trudny dla nas czas. Wiesz, nie ma nic bardziej jednoczącego ludzi, niż dobra walka, żołnierze i przed sobą pozew sądowy na kwotę 30 milionów dolarów. To na pewno zbliża.
Nauczyliście się czegokolwiek o sobie w tamtym czasie?
Wspaniale było odkrywać to do czego człowiek jest zdolny, będąc postawionym pod ścianą. Dowiedzieliśmy się, co jesteśmy w stanie stworzyć na nowej płycie. Dla nas, ta płyta jest o przetrwaniu, o nas, że jesteśmy w stanie dostarczyć coś, co definiuje to, kim naprawdę jesteśmy. Album musiał takim być, dla nas, przekroczył przeszłość. Jesteśmy bardzo dumni z tego, że album się ukazał.
Angażowaliście fanów na różnych etapach tej historii. Jak do tego doszło?
Cóż, na nowej płycie ma miejsce bardzo duży eksperyment. Ma tutaj miejsce interaktywność, co jest ważną częścią płyty. Zaangażowanie ludzi z całego świata, jest kluczem do całej zawartej na niej twórczości. Teraz nie twierdzę, że jesteśmy pierwszym zespołem, który podjął się takiego działania, ale jestem pewien, że mnóstwo innych grup robiło coś podobnego wcześniej. Jednak nie jestem pewien czy te zespoły robiły to na takim globalnym poziomie.
Skąd się zatem wziął taki pomysł?
Wzięło się to z pomysłu, że musiałem uchwycić esencję koncertu. Chciałem użyć nowoczesnych technologii i dodać interaktywny element na płytę. Byłem również bardzo zainteresowany dźwiękiem jaki uzyskuje się od ludzi zamiast od instrumentów muzycznych. Byłem ciekaw jak przydatne i pomocne się to okaże i czy wyniesie naszą muzykę na nowy poziom.
Było tak jak oczekiwałeś?
Tak, naprawdę tak było. Wręcz przekroczyło moje oczekiwania. Pierwszy zlot miał miejsce w Los Angeles i składał się z ponad 1000 ludzi, którzy przybyli z całego świata. Poszło tak dobrze, że zdecydowaliśmy się na kolejne osiem zlotów w różnych krajach. To było fascynujące być częścią tego procesu i móc usłyszeć materiał, jaki zebraliśmy z odległych zakątków świata. Przez Twittera dostałem wiadomość od kogoś z Iranu, kto nie mógł być na zlocie. Podsunął mi pomysł zorganizowania cyfrowej wersji. Kiedy słyszycie piosenkę "Kings & Queens" na nowej płycie, albo piosenkę "Call To Arms", myślicie że słyszycie grupę ludzi, tupiących i klaszczących ale to co właściwie słyszycie, to dziesiątki tysięcy ludzi z całego świata.
C.D.N. ;)
Big Cheese
tłumaczenie: mary
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz