wtorek, 25 maja 2010

Wywiad z Jaredem i Tomo

INTERVIEW: HENRY YATES
PORTRAITS: WILL IRELAND

Z trzema zabójczymi albumami, z zabukowanymi występami na stadionach i festiwalach na całej planecie, Jared Leto i Tomo Milicevic opanowują świat porywającym, potężnym gitarowym brzmieniem. 

Przyznajcie się, myliliście się co do Thirty Seconds To Mars. To tylko wymówka dla hollywoodzkiej gwiazdy Jareda Leto bawiącego się w gwiazdę rocka. Nigdy nie przetrwa na żadnym występie, drwiliście. Oczywiście, zaczęliście się wycofywać po „A Beautiful Lie” z 2005 r. i poczuliście się naprawdę głupio odkąd wydali trzeci album „This Is War”. Zarówno podniosłe kawałki z ostatniego albumu jak i poprzednie ukazują potęgę trzech dzieł z piosenkami, które wybijają rytm niczym buty rewolucjonistów i miażdżą gitarami uderzającymi w prawników przemysłu rozrywkowego. TG wybrał się w głąb gitarowych umysłów Jareda Leto i Tomo Milicevica, żeby dowiedzieć się jak wydobywają gitarowe brzmienie, które jest większe niż sam Mars.

Jakie role pełnicie jako gitarzyści Thirty Seconds To Mars?
Jared Leto: Tomo jest wyszkolonym gitarzystą. Natomiast ja jestem samoukiem ,jak zresztą w przypadku prawie wszystkiego czym się zajmuję. W naszej relacji najwspanialsze jest to, że Tomo jest otwarty na wszelki wkład i chętnie podchwytuje pomysł i podąża za nim. Podczas nagrywania ostatniej płyty miałem kontuzję i nie byłem w stanie grać niektórych partii, które przyszły mi do głowy, więc po prostu je nuciłem, a on je grał. Jest w tym świetny.

Tomo Milicevic: Jared jest oczywiście główną siłą twórczą w tym zespole. To człowiek posiadający zamysł. Uwielbiam jego grę, posiada naprawdę wyjątkowy styl. Technicznie nie zamierza zmieniać  żadnych obowiązujących zasad, ale jeśli chodzi o kreatywność, to jest siłą, z którą należy się liczyć. Ja jestem bardziej technicznym muzykiem.

Jared kiedyś powiedziałeś: Nie mam aspiracji Jimmy’ego Page’a. Czy to się zmieniło?
Jared: Nie mam aspiracji, by być kimkolwiek poza sobą. Nie interesuje mnie to żeby być najdoskonalszym gitarzystą i prawdę mówiąc nie sądzę, żeby interesowało to Jimmy’ego Page’a. Uważam, że był on emocjonalnym muzykiem. Ja kocham gitarę, ponieważ to co z nią związane przychodzi mi z łatwością, w przeciwieństwie do wielu innych rzeczy. Kiedy śpiewam, robię 150 podejść, a w przypadku gitary tylko kilka. Na tej płycie jest wiele takich partii, co do których nie miałem pojęcia jak je zagram, po prostu chwytałem gitarę i je grałem.

Tomo, masz ‘shredową’ przeszłość. Jak to wykorzystujesz w zespole?
Tomo: W moim życiu był taki moment, kiedy usiłowałem być nadzwyczajnym ‘shredderem’ świata, ale już mnie to  nie interesuje. W zespole nie ma na to miejsca. Jeśli zamierzasz grać solo, to nie po to, żeby się popisywać. Jeśli nie służy to piosence, to nie ma w tym sensu. Technika nie gra wielkiej roli w 30 Seconds to Mars. Najważniejsze jest, aby podążać za melodią. Jeśli znajdzie się miejsce na jakąś solówkę, bądź pewien,że z tego skorzystam!

Niektórzy gitarzyści są ostrożni, jeśli chodzi o syntezatory. Czy powinni bardziej się otworzyć?
Jared: Czasy się zmieniły. Jestem otwarty na każdy instrument, który pobudza piosenkę do życia.

Tomo: Ten zespół dorastał słuchając muzyki,która zawierała dużo syntezatorów, tak więc jest to dla nas naturalne. Nie róbcie niczego, na co nie macie ochoty. Większość gitarzystów  jako swoją inspirację wymienia prawdopodobnie Pink Floyd, a bez obaw można powiedzieć, że Pink Floyd nie bał się syntezatora!

Czy zdarza się, że trudno jest zestawić syntezator z partiami gitary?
Jared: Nie. Uważam, że istnieje cudowny sposób, w który gitara, posiadająca tak wiele ludzkich uczuć, łączy się z syntezatorem, który jest bardziej odległy od dotykowej ekspresji. Te przeciwieństwa naprawdę dobrze razem działają. My korzystamy także z klasycznego syntezatora, który ma w sobie prawdziwe ciepło.

Tomo: Przy pomocy syntezatora, można osiągnąć to samo co z gitarą, ale w bardziej„doskonały” sposób. Ma on taki zakres dźwięków, którego nigdy nie da się uzyskać za pomocą gitary i inaczej tworzy grubszą warstwę. Właściwie to całkiem naturalne jest zestawianie ich razem. Kreatywność  w studio polega przede wszystkim na poszukiwaniu i nie odczuwaniu satysfakcji z byle czego. Uważam, że ludzie zatrzymują się nim osiągną to o co naprawdę im chodziło.

Jak w 30 Seconds to Mars wygląda proces tworzenia piosenek?
Tomo: Nie zaczyna się od riffu gitarowego. Kiedy Jared pisze to na początku jest rytm. Potem melodia. I wszystko inne jest tym dyktowane. Z pewnością postrzega on rzeczy rytmicznie i kiedy tworzy melodie to często mamrocze zanim coś się pojawi. Nigdy nie widziałem nikogo,kto by pracował w podobny sposób.

Wasze brzmienie jest teraz potężne, jaki jest sekret nagrywania epickich partii gitarowych?
Jared: Nie chcę, by zabrzmiało to banalnie, ale trzeba podążać za swoją twórczą inspiracją i zobaczyć dokąd cię ona doprowadzi. Czy będzie to wielkie czy też nie. Taki jestem jako gitarzysta i twórca piosenek.

Tomo: Nie ma tak, że jedna rzecz czyni brzmienie epickim. To sposób w jaki wszystko się dopasowuje, mniej lub bardziej. Kiedy nagrywasz, musisz myśleć o tym z punktu widzenia częstotliwości. Istnieje zakres częstotliwości i tam właśnie instrumenty żyją. Musisz więc zrozumieć jaką rolę pełni każdy z nich, a następnie użyć jak najmniej każdego z nich, żeby stworzyć królestwo pełne dźwięków. Niektórzy ludzie łapią stos gitar i myślą, że dzięki temu otrzymają wielkie brzmienie, ale tak nie jest. Mogę uzyskać potężne brzmienie przy pomocy zaledwie dwóch ścieżek gitarowych, w sposób równoważny i poukładany. Co się tyczy grania, to wszystko jest w palcach. Dobry muzyk może chwycić każdą gitarę i uczynić brzmienie znakomitym. Musisz czuć instrument.

Czy uważasz, że niektóre akordy są naturalnie "wielkie"/"epickie"?
Tomo: No cóż, z pewnością tworzymy muzykę pasującą do wielkich pomieszczeń. Uwielbiamy punk i tego typu zwariowaną i szaloną energię, ale ostatecznie jesteśmy fanami zespołów, które tworzą wielką muzykę - to naturalne, że ciągnie nas do tego typu brzmienia. I skłamałbym mówiąc, że The Edge z U2 nie był dla mnie wielką inspiracją. Problem polega na tym, że chcesz wykorzystać wszystkie swoje instrumenty w tym samym czasie. Flood [producent This Is War] zawsze powtarza ‘Najpotężniejszym instrumentem, który można wykorzystać jest cisza’. Ta przestrzeń, którą tworzysz stanowi największy kontrast dla dźwięku -to jest równowaga. Potrzebujesz ich obu do pracy, a najtrudniejszą rzeczą jest zdawanie sobie sprawy, kiedy odjąć jakąś partię.

Czy uważacie za wyzwanie przełożenie tej waszej treściwej orkiestracji na potrzeby występów na żywo?
Jared: Jak dotąd nie było to trudne. Jesteśmy zespołem,który wszystko gra na żywo. Mamy syntezatory, sample, gitary, bas,perkusję, skandowanie, skrzypce, ale to nic czego nie można by zagrać na żywo. I łamiemy zasady. Nie chodzi o granie dokładnie tak jak jest na płycie.

Tomo: Na żywo, prawie przejmuję obowiązki gitarzysty, ponieważ Jared śpiewa i lubi zajmować się publicznością. Jednak skłamałbym mówiąc, że w studio robię to wszystko. Uważam, że między nami istnieje coś wspaniałego, jeśli chodzi o dzielenie się obowiązkami. Do tego obaj lubimy grać na basie, fajnie jest badać tak niskie krawędzie świata.

***tłumaczenie: mary

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu